Strony

piątek, 30 marca 2012

Nie wytłumaczę tego

Odbyłem smutną rozmowę z Olą. Facebook chyba nie jest dobrym miejscem do ustalania spraw "co jest między nami". Pisałem ostatnio, że zaczęła zadawać tego typu pytania. Nic tej rozmowy nie wynikneło a jedynie pogłębiła się rysa pomiędzy nami. Ostatecznie mam podjąć decyzję co dalej.

Ola szuka spokoju. Tak mówi a ja nie wiem do końca co to znaczy. Nie wiem czego chce. Nie jest tak, że kocha mnie i nie jest tak, że ja ją kocham (pisałem o tym też). Ona przyznała, że mogła by się we mnie kiedyś zakochać Jej nie podoba się że "aktywnie szukam kogoś nowego". W zasadzie to zaproponowała chyba coś w rodzaju układu, związku gdzie widujemy się czasami, uprawiamy seks, jestem na miło, lubimy się, robimy rzeczy razem, piszemy do siebie wiadomości i maile, zajmujemy się hobby, obgadujemy ludzi poznajemy się nawzajem. Nie kochamy się ale jesteśmy razem. I nie szukamy aktywnie kogoś innego.

W zasadzie to zrobił się jakiś kwas między nami. Jakieś sugestie, wyrzuty w podtekstach. Napięta atmosfera która przeniosła się również na spotkanie. Ola przyjechała do mojego miasta i spotkaliśmy się na kawie. Ona wiedziała i ja wiedziałem, że nic z tego. Ja chce związku bez zobowiązań. Chce zaszaleć po (nie)udanych 10 latach związku. Ta kawa miała być nasza ostatnia. Pogadaliśmy o pierdołach i jeszcze raz powiedzieliśmy sobie że raczej nic z tego nie wyjdzie. Kwaśne miny (chociaż kawa znakomita - uwielbiam kawę).

Musiałem na chwilę wyjść do toalety. Kiedy wróciłem jej już nie było. Byłby to dość dramatyczny koniec gdybym się tak nie pośpieszył bo widzicie - Ola musiała jeszcze zapłacić. przyłapałem ją jak odchodziła od kasy. W zasadzie to nie przyłapałem a minąłem. Widać było jednak, że chciała czmychnąć. Nie winie jej - atmosfera była jakaś taka sztywna. Powtórzyła swoje oskarżenia, ja swoją obronę, oczekiwania, obawy...

Poszliśmy na spacer. Pocałowałem ją i zgodziłem się na ten układ. A potem pojechaliśmy do mnie i uprawialiśmy seks. wielokrotnie.

Proste i logiczne.

środa, 28 marca 2012

BiznesAsia w rozsypce z degrengoladą

Asię znam od wielu lat. Poznałem ją przy okazji zlecenia przy którym była podwykonawcą w mojej firmie. Fajna babka. Bardzo niska i szalenie atrakcyjna. Lubie niskie.
Wtedy była jeszcze na studiach. Teraz prowadzi własną działalność, udziela się w środowisku kobiet biznesu w  dużym mieście. Bierze udział w konkursach na najlepszy biznes. Nie żeby zarabiała jakieś duże kokosy ale bardzo fajny pomysł i tą innowacją zmienia rynek. Lubie kobiety zaradne, skuteczne i nie leniwe.
Zagadałem ją na FB co słychać. A potem wysłałem SMSa czy umówi się ze mną do kina. Pisałem o tym.
Asia jest ruda. Lubie rude.

Kino wyszło drętwo. Odnotowałem sobie notatkę w pamięci, a raczej wyryłem na wewnętrznej stronie czaszki w kości skroniowej "nie rozmawiać o swoich byłych na pierwszej randce". Mimo to było całkiem fajnie. Spodobała m się. i oczekiwałem okazji aby ponownie się umówić. Tak się składa że Asia miała kiedyś takie same zainteresowania jakie ja mam teraz i jest chętna je reaktywować. Osom.

W między czasie jednak odbyliśmy rozmowę na FB z której wniknęła ciekawa sprawa i spotkanie. Pytam co u niej a ona że się przeprowadza. Ja na to czy mogę pomóc (zwykle się pytam o to bo lubię pomagać i pytam się szczerze i gotowy jestem na ponoszenie kosztów czasu, i zasobów - jest to szczere i prawdziwe). A ona na to że musiałbym mieć busa z paką. Po jednym telefonie miałem i zapytałem się gdzie i kiedy mam przyjechać.

Na miejscu okazało się że Asia jest w totalnej rozsypce. Wiem jak ludzie potrafią przeżywać przeprowadzkę. Zwykle mają poczucie straty, mają niską motywację i nawet jeśli są dobrze zorganizowani w życiu (jak Asia) to podczas przeprowadzki jest degrengolada. Ja z kolei uwielbiam się przeprowadzać. Mam naście przeprowadzek na swoim koncie z czego znakomita większość to moje. Dla mnie przeprowadzka kojarzy się z przyjemnym wysiłkiem, wyzwaniem logistycznym, czystością, czymś nowym, świeżym, przygodą, nieznanym, zmianą... zawsze tak miałem.

Mówię zatem: "wiesz co... pomogę Ci z tym wszystkim" a ona na to że chciała tylko aby biurko przewieźć bo resztę jakoś pomieści do swojego auta. Rozejrzała się przy tym po pomieszczenia które wyglądała jak zwykłe pomieszczenie w którym jest lekki bałagan a nie jak pomieszczenie w którym ktoś pakuje się od 2 dni - i końcówkę zdania wypowiedziała ze sporą dozą niepewności. Wiedziała że potrzebuje pomocy. Ja byłem praktycznie obcy i zaskoczyło ją że mam czas i chęci pomagać. W zasadzie mnie też to zaskoczyło.

Była taka scena kiedy odpoczywając pomiędzy jedną pełną szafką a drugą gadaliśmy o naszych rodzinach. To była krótka ale fajna rozmowa. Ja czułem gorąc zmęczenia na twarzy a ona opierała się o lodówkę. Asia ma drobną budowę, jest niska, ma okrągłą twarz, małe usta i mały nosek. Oczy powiększone okularami. Wygląda dość dziewczęco mimo swoich 27 lat. Ale jest w niej coś zadziornego. Potrafi być zła, krzyczeć i zaleź za skórę. I widać to po niej. Ma duże piersi i wcięci w talii. Proporcjonalnie do do piersi ma szerokie biodra. Ale nie szersze.

Zauważyłem, że trochę się chyba popisywałem. Mam szerokie plecy (już kilka kobiet o tym wspomniało więc to chyba prawda) więc nosiłem te skrzynki i meble na potęgę. Mam jednak problem z przejmowaniem inicjatywy. Podejrzewam że mogłem powiedzieć coś. Coś zrobić. A ja jedynie stałem tam, gadałem, nosiłem i robiłem wrażenie. Jak jakiś obrazek. Jakieś rady? Mam ochotę powiedzieć jej że mi się podoba, że jest atrakcyjna, że lubię zaradne babki. Chce zapytać się jej wprost czy mam szanse...

Całość zajęła kilka godzin. No mieszkanie to w zasadzie pokój w mieszkaniu studenckim w którym mieszkają ludzie pracujący. Może zorganizuje parapetówę? Zostawiłem jej specjalne kosze do przeprowadzek. Ma do mnie wpaść aby je oddać. Byliśmy też na kolacji (forma podziękowania za pomoc) - coś w rodzaju randki. (kelner podał nam menu z zestawami dziecięcymi ;p Skoro Asia wydała mu się dziewczynką to ciekawe co pomyślał o mnie. Że jestem jej ojcem? Na pewno ojcem prawda)

Czuje stres. Czuje napięcie. Chce ją zobaczyć. Myślę o niej i zależy mi na tym aby tego nie spartolić. Kurwa - ja czuje coś. Nie ważne, że to prawie nic. Dla mnie ważne, że coś.

niedziela, 18 marca 2012

Reguła pytań po drugim seksie

Nie wiem czy to reguła, mam nadzieję, że nie, ale moje dotychczasowe doświadczenie wskazuje że po drugiej nocy spędzonej w łóżku z kobietą zaczynają się pytania o związek.

Młoda po drugim super seksie robiąc sobie kawę zapytała: "Ale jak ktoś będzie się pytać to mogę powiedzieć, że jestem z Mintem?" A to oznacza znajomych, mój młodszy braciszek który jest w jej wieku, moja matka i jej mąż, znajomi i całe środowisko modelarzy. Potrzebowałem chwilę do do namysłu i ostatecznie stwierdziłem, że to nie to. To obrzydliwiej z mojej strony ale wstydziłem się przyznać przed wszystkimi, że jestem z nastolatką.

Kiedy odwoziłem Olę pociągiem do Warszawy i byliśmy sami w przedziale tuż po tym jak uprawialiśmy seks pomiędzy jedną a druga stacją, Ola zadała pytanie "My jesteśmy w jakimś związku czy coś?". Czy to nie brzmi jak dobry początek wspaniałego związku. W zasadzie to było nawet bardzo romantycznie. W powietrzu unosił się zapach seksu. Smugi promieni słonecznych były wyraźnie widoczne jak przebijały się przez zaciągnięte zasłony. Rytmiczny hałas stołowych kół na torach nadawał rytm myślom.

Ja jej na to wyłożyłem moją teorię związków i że czuje do niej ogromny pociąg. Że podnieca mnie, podoba mi się, lubię na nią patrzeć. Ma ładne ciało z którym seks jest kosmiczny. Oraz że lubie z nią przebywać. Cenie ją za to że jest zaradna, pracowita i skuteczna. Ale niestety... nic do niej nie czuje. Nic sercowego. Po krótkie wymianie zdań przyznałem otwarcie że chyba nadal kocham moją ex. I, że mam tego dosyć i że szukam i szukam aż mnie jednie. Potrzebuje się zakochać... ale w niej się nie zakochuje.

Chyba nie dokładnie to chciała usłyszeć. Nie przyznała tego ale wyczułem, że jest troszkę zła. Podczas gadania na tematy około związkowe powiedziała, że ma wrażenie że jest dla mnie zabawką. Stwierdziła też, że mataczę. Zamiast gadać o tym co jest między nami znaleźliśmy ten temat zastępczy i mieliśmy potyczkę słowną. Tutaj drobna dygresja. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie brałem udziału w kłótni z kobietą. Takiej kłótni jakie widzimy w amerykańskich filmach i jakie mam okazje podsłuchać u sąsiadów. Takiej kłótni gdzie rzuca się przekleństwami tak samo jak talerzami. Takiej kłótni gdzie mówią emocje, gniew i frustracja. Nigdy. Serio. Nigdy kobieta nie podniosła na mnie głosu. Nigdy kobieta nie krzyczała w moim... wróć. Nie licząc łóżka. Ola krzyczała - głośno. Bardzo. Ze mną chyba nie da się pokłócić. Jestem poukładany, logiczny i myślący. Analizuje fakty i wyciągam wnioski. Często przyznaje rację rozmówcy jeśli ją ma.

Ola uważa że była moją zabawką. Od razu pomyślałem o kontekście erotycznym oraz o wykorzystaniu. Jakoś nie specjalnie pasowało to do mojego obrazu siebie. Po serii pytań dookreślających dowiedziałem się co dokładnie miała na myśli. I chyba nie tylko ja. Odniosłem wrażenie, że Ola na bieżąco dorabiała teorię. Okazało się, że Ola jest dla mnie narzędziem do poprawy samooceny. Pomyślmy. Moja ex zostawiła mnie dla innego starszego i lepiej zarabiającego faceta, po 10 latach nie uprawiania seksu ze mną teraz robi to kilka razy dziennie. Jasne że mam obniżoną samoocenę. Mam w zasadzie 2 wyjścia. Podnieść ją lub zostawić i umrzeć z powodu depresji. Dziękuję, nasram na opcję nr 2. Podnieść samoocenę może wygrana w konkursie modelarskim, kąpiel z dobrą książką, sukces w pracy i... hmmm... seks z piękną kobietą. Więc - jeśli tak na to spojrzeć to faktycznie jest moją zabawką.

Ola wspomniała też, że mataczę. Aby nie było mojej nadinterpretacji bo na początku pomyślałem że ma mnie za jakiegoś wrednego manipulatora, człowieka sektę, nieszczerego szulera, oszukistę i zakłamanego specjalistę od marketingu. he he... W zasadzie okazało się że dokładnie to ma na myśli. Uważa że stosuje socjotechniki, manipuluje i wywieram wpływ. WTF? Przeczytajcie jeszcze raz jak poznałem Olę i jak do mnie przyjechała i co robiliśmy. Nie stało się nic na co oboje byśmy nie mieli ochoty. Nie jestem typem faceta, który sobie bierze (wiem, że wiele kobiet takich lubi) i hipnotyzująco działa na kobiety. Nie robię kobiotom wody z mózgu, galarety w kolanach i kisielu w gaciach.

"Ola - nie ma sposobu abym Cię jakoś przekonał do tego, że tak nie jest. Jeśli myślisz, że taki jestem to oznacza, że nie zdobyłem Twojego zaufania i słowami go nie zdobędę. Pozostaje mi liczyć na to że będziesz obserwować i analizować moje zachowanie i na tej podstawie zmienisz zdanie."

Potem usłyszałem chyba komplement. W pewnym sensie. Ola stwierdziła, że na pewno umawiam się z wieloma kobietami. Że pewnie codziennie z kimś jestem.

A potem ten cały chaos słowny złożył się w jedną całość. Ola ma propozycję aby być razem. Spróbować zrobić coś. Mimo że ja się w niej nie zakochałem i mimo że ona nie zakochała się we mnie będziemy razem. Ola szuka spokoju (powtórzyła to zdanie kilka razy) i myśli znaleźć go ze mną. Ja szukam miłości i z nią raczej go nie znajdę. Dlatego dostałem czas do namysłu.

Propozycja Oli zakłada, że w każdej chwili możemy zerwać bez konsekwencji. Zerwać bo znaleźliśmy kogoś z kim chcemy coś zacząć. Z drugiej strony ja nie będę aktywnie szukał inne dziewczyny. A przez "aktywne szukanie" rozumie się że nie będę się spotykał, umawiał, rozmawiał i pewnie nawet patrzył na inne bo... jak już wcześniej było wspomniane najwyraźniej posiadam supermoce związane z uwodzeniem kobiet.

Jestem pipą. Zamiast od razu powiedzieć jej, że to jest bez sensu, odważnie jak facet, po męsku powiedzieć nie to ja zostawiam to na później. Jedynie przedłużam naszą agonię.

PS: Przypomniało mi się, że udało mi się ją przyłapać na kłamstewku. Najpierw powiedziała, że ona też nic do mnie nie czuje sercowo i nigdy nie będzie a potem przyznała, że może się we mnie zakochać. I kto tutaj teraz manipuluje?

PSS: zapomniałem wspomnieć że Ola jest w czymś rodzaju sekty. Wicckanie to neopogańska religia. Ola nosi ich symbol, krępuje się o tym rozmawiać (czyli poważnie to traktuje) i przyznaje, że... była medium.

czwartek, 15 marca 2012

Pierwsza Teoria Minta

Hej. Jestem pragmatykiem. Lubie wykresy, tabelki i liczby. Lubie rozumieć rzeczy. Nie przyjmuje świata takim jak go ludzie podają. Kiedy coś "trąci myszką*" to nie zaspakajam się intuicyjnym rozumieniem przysłowia. Chce wiedzieć skąd pochodzi, chce domyślić się etymologii i chcę zrozumieć logikę się za tym kryjącą. Bo tak - wierzę, że świat jest logiczny i da się wszystko racjonalnie wytłumaczyć. A jeśli się nie da to tylko dlatego, że nie mamy dostatecznych danych albo mocy obliczeniowej mózgu.

Od kilku miesięcy żyję w świecie randek, poznawania dziewczyn, emocji, miłości i seksu. Nigdy wcześniej nie musiałem się na tym zastanawiać, analizować i rozumieć. Pewnie podchodziłem do tego jak większość z was, że to się czuje i już. Sztuka to sztuka. Moda to moda. A miłość to miłość. Takie definiowanie związku / relacji z poziomu rozwoju 6-ciolatka było u mnie możliwe bo jebło mnie strzała kupidyna i spędziłem z kobietą 10 lat. Po co analizować coś co działa. Teraz jest inaczej

Pierwsza Teoria Minta

Teoria dotyczy związków i relacji i nie jest wyssana do końca z palca. Opieram ją na uznanych teoriach i dodaje nieco swojego obmyślunku i dodaje typowy mintowy połysk.

Aby stworzyć związek potrzebujemy trzech aspektów:

  • aspekt ciała
  • aspekt umysłu
  • aspekt sercowy
Ciało
Jest najprostszy w zrozumieniu i o dziwo najlepiej został zbadany. Chodzi po prostu o atrakcyjność i pociąg seksualny. Krócej - chodzi o seks. Ale nie tylko. Również tulenie, całowanie, macanie, dotykanie, patrzenie. Jeśli tęsknisz za widokiem kogoś to własnie ten aspekt. Jeśli macasz łóżko w poszukiwaniu tej drugiej osoby to własnie ten aspekt. Jeśli chcesz czuć ciepło oddechu tej drugiej osoby na swojej szyi (grrrrr.....) to właśnie ten aspekt. Jeśli ważne jest dla Ciebie zasypianie z tą drugą osobą to własnie ten aspekt. Jeśli masz preferencje co do wyglądu, budowy ciała, wzrostu, koloru skóry, włosów, oczu to właśnie ten aspekt. Jeśli siedzisz i piszesz posta na bloga i myślisz sobie, że fajnie by było gdyby na kanapie obok leżał ktoś z książką w ręku ot tak po prostu bez potrzeby przeszkadzania sobie... to właśnie ten aspekt. No i oczywiście jeśli masz ochotę gryźć, ślinić, pocierać, pieścić oraz drażnić narządy płciowe to rzecz jasna to też ten aspekt. 

Umysł
Chodzi o świadomą i przemyślaną decyzję czy chce być z ą drugą osobą. Czy spełnia ona moje oczekiwania. W zasadzie to również odpowiadanie na pytanie czego chcę i czego szukam. Chodzi o zaangażowanie się w związek. Podejmowanie decyzji o wspólnym wychodzeniu, o trzymaniu się za rękę. To zmiana statusu na FaceBooku. To przedstawienie partnera rodzinie. To wspólne poznawanie się, rozmowa i wymiana doświadczeń. To dzielenie się swoimi fobiami, sympatiami ale również i rozmowy o seksie. To gdy tęsknisz za rozmową lub czujesz że musisz zadzwonić. To chęć podzielenia się ważną informacją. To podejmowanie decyzji o dzieleniu się zasobami, kupowaniem rzeczy, wspólnym mieszkaniu. To ważne decyzje życiowe o ślubie i dzieciach... i rozstaniu.
Racjonalność i zdrowy rozsądek. 

Serce
Tutaj ukrywa się ta romantyczna miłość. Niezrozumiała, emocjonalna, nielogiczna i nieuchwytna nawet dla poetów. To efekt działania hormonów pompowanych wraz z krwią przez serce. To przedziwna, ewolucyjnie uzasadniona aczkolwiek naukowo nie udowodniona więź pomiędzy dwojgiem ludzi. Wychodząca poza ograniczenia ciała i uchylająca się racjonalności umysłu. 



Szukam osoby którą pokocham we wszystkich trzech aspektach.
Zakochać się ciałem jest najprościem (przynajmniej mi). Kocham ciałem, czy też moje ciało kocha znakomitą większość kobiet. Chociaż nie wszystkie. To właśnie ciało powiedziało mi (dość dosadnie i dramatyczne), że nie szukam kogoś takiego jak Ania. Rozum i zdrowy rozsądek podpowiada mi jednak, że nie każda jest odpowiednia. Ta ma zły charakter, a tamta jest wredna. To właśnie rozum podpowiedział mi, że Młoda jest dla mnie za młoda.

A co z Olą? Ciało jej pragnie, mózg się zastanawia. Serce... milczy. Pisałem o tym, że nic nie czuje. Prawda jest jednak taka, że moje serce nadal kocha M. moją ex. I jest to bardzo smutne :(

-------------------
* Natknąłem się na 4 sposoby rozumienia tego powiedzenia:

  • wyszło z mody - najprawdopodobniej poprawne
  • dana cześć odzieży jest stara i zniszczona - w rozumieniu tylko ciuchów
  • coś śmierdzi
  • coś wydaje się być oszustwem

środa, 14 marca 2012

Krakowski wieczór szaleństw

Znacie moje hobby (nie - wcale nie znacie) i wiecie że jestem zapraszany na spotkania / konferencje związane z moimi zainteresowaniami (to też nie prawda ale niech tak zostanie). Zostałem zaproszony na właśnie taką imprezę do Krakowa. Całość ustawiła Ola. Tak - ta sama, którą spotkałem w Waszawie na podobnym zjeździe. Ta sama, która przyjechała do mnie na weekend i urządziła mi krwawą łaźnię w sypialni.

Ola zakręciła, załatwiła i zostałem "gościem specjalnym" Krakowskiego Spotkania Pisarzy i Scenarzystów. Zdecydowanie nie zasłużyłem sobie na taki tytuł ale dzięki temu... Ola jako współorganizator została oddelegowania aby zajmować się mną w hotelu opłaconym z kasy stowarzyszenia. Pieprzyliśmy się jak króliki.

Na dworcu opowiedziała mi o opcjach jakie mamy. Spacer tam, jeden drugi pub, kolacja w restauracji "No chyba, że chcesz najpierw zostawić rzeczy w hotelu". Mówiąc to powoli odwróciła wzrok w moją stronę. Jest niska a ja wysoki więc spojrzenie wyszło jej o wiele bardziej zalotnie niż chyba chciał. Chyba faktycznie chciała otrzymać pozory niewinności tej propozycji.

Jestem męski. Jeśli za miarę męskości można by uznać ilość stosunków jakie facet może odbyć w ciągu jednego wieczora to jestem o wiele bardziej męski niż mi się wydawało. Do tej pory nigdy nie zdarzyło mi się mieć więcej niż dwa stosunki jeden za drugim. Z Olą zużyliśmy 6 prezerwatyw. Pieprzyliśmy się jak króliki. Materac trzeszczał, nasze krzyki rozkoszy odbijały się od ścian, szyby w oknach drżały. Reszta świata rozpadała się jak w NeverEndingStory w czasie kiedy w łóżku mieliśmy NeverEndingSex.

6 RAZY!

Moja poprzednia partnerka to była seks bomba. Uosobienie piękna. Do cholery! Była i nadal jest modelką. Symbolem współczesnego piękna, Wysoka, szczupła, wysportowana, zadbana, pachnąca, gładka, piękna. Tak piękna, że siadałem i patrzyłem na nią i już tylko to dawało mi dużo wrażeń. Nigdy jednak z nią nie czułem takiego... może nie tyle podniecenie co chuci. Chęci seksu.

Ola jest niska i jak ułoży włosy, zrobi makeup i założy okulary wygląda niesamowicie seksownie. Tak sekretarkowo korporacyjnie seksownie. Kiedy zdejmie okulary i nie ma makijażu ma zupełnie inna twarz. Zwykłej dziewczyny. A kiedy ma orgazm wygląda jeszcze inaczej. Jakby miała trzy oblicza. Pierwszy jest na pokaz. Drugi jest prawdziwy ale trochę smutny. Trzeci... mam wrażenie, że to prawdziwa ona. I jest wtedy naprawdę piękna. Nie tak piękna jak w mediach czy reklamach kobiety potrafią być piękne. Nie tak piękna jak to tylko photoshop jest w stanie pokazać. Tak piękna, że jaj obraz nerwem wzrokowym wędruje do mózgu, stamtąd autostradą do serca i wnętrzności aby potem przebijać się przez każdy centymetr skóry.

Mówiłem wam, że podnieca mnie podniecenie partnerki. Chyba właśnie dlatego robiliśmy to raz za razem. Ola dochodziła więcej razy niż ja. Jej ulubiona pozycja to (wybaczcie nie znam się na nazwach) kiedy byliśmy twarzą do siebie, ona leżała na placach ja klęczałem okrakiem między jej nogami, ona miała pupę uniesioną na poduszce a ja pieściłem jej piersi, brzuch, nogi, krocze, ręce, szyje i całowałem ją i gryzłem. Po moim trzecim razie miałem wrażenie, że mogę robić to bez przerwy i mogłem zrobić użytek z mojego twardego i rozgrzanego "prętu stali".

poniedziałek, 12 marca 2012

Czy faceci lubią bezpośrednie kobiety

Takie własnie pytanie zadała dziewczyna na pewnym forum gdzie rozmawia się o seksie. Podoba się jakiemuś facetowi i chciała się go zapytać: "Podobam Ci się?" ale nie wie czy się nie przestraszy. Naście lat.

Pomyślałem, że moja odpowiedź sporo mówi o moim podejściu do takich rzecz więc ją wklejam tutaj:
 
Może zamiast się pytać czy Ty mu się podobasz warto by się zastanowić co Ty czujesz? Jeśli stwierdzisz, że "Tak - Podoba mi się". To podchodzisz do niego, patrzysz mu w oczy i mówisz "Podobasz mi się".

Polega to na tym, że jak się go zapytasz i wywołasz do tablicy to może się okazać tchórzliwym kretynem i ucieknie. Takie bezpośrednie kobiety mogą spłoszyć. Dodatkowo wymagasz od niego odpowiedzi to on może potraktować jak zobowiązanie. Jeśli to ty go po prostu poinformujesz i nie będziesz wymagała od niego deklaracji od razu tu i teraz to zwierzak Ci nie ucieknie

Najtrudniejsze jest nie oczekiwanie niczego w zamian. Kiedy oglądasz zachód słońca i mówisz sobie w myślach "podoba mi się" to oczywiście niczego nie oczekujesz w zamian. Zachód słońca choćby nie wiem jak romantyczny nie odpowie Ci "Ty mi też się podobasz". To bardzo podobna sytuacja.

On będzie wiedział. Ty będziesz wiedziała, że on wie. Jak będzie gotowy to powie Ci, że mu się podobasz. Ba! Podejrzewam, że zrobi to od razu. Ba! Jest szansa, że wydusi z siebie jeszcze kilka słów.

Jak widać - trochę analitycznego podejścia, odrobina psychologii i pragmatyzm. Zero doświadczenia. No... może poza walentynkami. Napisałem do kilku dziewczyn że mi się podobają. Napisał do tych, które faktycznie mi się podobają. Reakcje były różne. Tylko jedna nie zareagowała wcale. Niektóre się przejęły i potraktowały taką deklarację bardzo poważnie (musiałem tłumaczyć im o zachodzie słońca). Ale niektóre były miło zaskoczone i podziękowały za komplement. Ucieszyły się, że podobają się komuś. Jedna nawet napisała, że to było najmilsza rzecz w walentynki. Że poczuła się dowartościowana. 

Tak sobie myślę... związek i relacja chyba trochę na tym polega aby dowartościowywać tą drugą osobę. Szczerze i uczciwie.

Jak zaprosić dziewczynę do kina

Randki to trudny dla mnie temat. Ten blog nie ma mieć charakteru edukacyjnego chociaż ktoś może się z niego czegoś dowiedzieć. Sam nigdy nie randkowałem. Moja ex była pierwszą laską z którą poszedłem na 3 randki i staliśmy się para. Expert ze mnie żaden.

 Dzisiaj na przykład dowiecie się jak zaprosić laskę do kina. Technika nie jest skomplikowana. W zasadzie jest bardzo prosta:

Podchodzisz do laski i mówisz: "Hej! Pójdziemy razem do kina?" O ona Ci odpowiada.

Jak jesteś nieśmiały wyślij sms. Ja tak zrobiłem i dostałem odpowiedź "Tak :)"
Idę jutro z Asią do kina.

Nic nie czuje

Czekam aż mnie perdalnie... nie wiem co. Grom z jasnego nieba, strzała kupidyna czy może odpowiednia mieszanka chemii w mózgu. Czekam i czekam i nie mogę się doczekać.

JanDzban poprosił o wrażenia z weekendu z Olą. O moje odczucia. Fakt - to ważne i ten blog też miał być o tym a nie o samym posuwaniu lasek. Z resztą aby "posuwać laski" trzeba być macho a w moim ciele jest tyle macho co cukru w mojej nowej diecie.

Ola jest super laską. Jest bardzo pracowita, zaradna i poukładana. Pracuje w Warszawie i utrzymuje swojego synka którego odwiedza tylko weekendy bo ten zostaje z babcią w Krakowie. Biedna Ola kursuje góra/duł przez Polskę regularnie. Miała męża który okazał się dupkiem i pomyłką życiową. Nie pracował, okradał ją i zdradzał. Rozwiodła się kiedy była jeszcze w ciąży. Ojciec nie wiedział nawet jak dziecko ma na imię. Z tego co wiem mało się interesuje. Lubie zaradne kobiety. Nie lubię leniwych kobiet.

Ola ma zainteresowania bardzo podobne do moich. Lubie filmy SF i Ola jest jedyną dziewczyna którą znam która wie kim był Tuwix. Oglądamy te same filmy, czytamy te same książki i gramy w te same gry. Tak tak - Ola gra w gry komputerowe i całkiem nieźle wymiata w Quake.

Mie jebło mnie. Wiem, że powyższe zalety wystarczą aby nie jeden nerd pokichał się ze szczęścia gdyby taka laska porozmawiała z nim a co dopiero chciała spędzać czas w dniu i ... w nocy. Mam nadzieję, że to nie dlatego, że mam nie realistyczne wymagania. Cholernie się tego boję ale bardziej boję się związać z kimś kto nie będzie do mnie pasował. A Ola nie do końca mi pasuje. Trudno jest mi jednak nazwać i napisać co jest nie tak. Moja próba będzie chaotyczna i nieskoordynowana - przygotujcie się na to.

Ola jest osobą stresującą się. Wiem, że "kitra w sobie" sporo syfu który nie chce wypuścić. Kiedy opowiada o sobie zawsze stara się postawić w korzystnym świetle. Z trudem przyznała na przykład, że jej pracoholizm przyczynił się (pewnie w mniejszym niż większym ale jednak przyczynił) do rozpadu związku z mężem. Mam wątpliwości co do jej moralności.
---
Co ja pierdole... prawie wcale jej nie znam. Do pisania tego posta wracam po 2 dniach. Nie zmazałem poprzedniego akapitu chociaż powinienem. Jak kogoś nie znam jak mogę o nim pisać i oceniać. Mam rzecz jasna jakieś wrażenie, odczucia i podejrzenia. Ale wiecie jak to z nimi jest. Dzisiaj sa takie a drugiego dnia inne. No... przynajmniej u mnie. Wiem że wiele osób ma coś takiego, że jak już "odniosą jakieś wrażenie" (swoją drogą... "odniosą"? wtf? skąd? dokąd? kto stworzył ten język); jak odniosą jakieś wrażenie to się go trzymają jakby to była jakaś pieprzona prawda. Posrasz się a oni ie zmienią zdania. Ja lubię myśleć o sobie że jestem inny - lepszy. Wszystko jest względne i potencjalne. Ktoś mi zabił ćwieka pytając "Na jakiej podstawie zatem podejmujesz decyzje?" Ha! Bardzo dobre pytanie... Bardzo dobre. W zasadzie to nie wiem. Zazwyczaj na podstawie faktów, informacji bardziej pewnych. Czasami ryzykuje. Chyba o tym też kiedyś napiszę post.

W najbliższy weekend jadę na kolejną konferencja. Ola też tam będzie. Poznam ją nieco lepiej.

PS: ważę 93kg

środa, 7 marca 2012

Rudy fuks

Kurwa!

Co to jest?! Nie wierzę w takie rzeczy jak przeznaczenie, fatum czy bujdy na resorach, że jacyś ludzie są sobie przeznaczeni. Pierdoły z cyklu połówek zbitego lustra które szuka drugiej połówki aby tworzyć całość. Nie wierzę. To psychologia i statystyka.

Pamiętacie jak pisałem o tym że zdobyłem się na odwagę i odezwałem do dziewczyny zupełnie obcej. 13 luty, jadę pociągiem, widzę fajna laska. PIĘKNA. Zakochałem się. Odwagę zbierałem kilka godzin. Na dworcu dopiero trzęsącym się głosem zapytałem o numer. Odmówiła a ja zadowolony odszedłem. Zadowolony bo zrobiłem to. Przełamałem nieśmiałość. Ale musiałem - ona była taka piękna. Pamiętacie ten post? [link]

Przepraszam niektóre czytelniczki i wrażliwych czytelników. Tak - tą rudą boginię piękna traktuje przedmiotowo. Bo niby jak mam ją traktować. Nie znam jej zainteresowań, charakteru, systemu wartości czy wierzeń religijnych. Nawet nie wiem czy nie jest jakiś chodzącym robotem albo produktem Pshotoshopa najnowszej generacji. Jedyne co o nie wiem to że jest piękna.

Spotkałem ją.

No... nie do końca. Natknąłem się na nią w serwisie randkowym. Ostatnio rzadko tam zaglądałem bo mam Olę i jeszcze taką jedną o której nie zdążyłem napisać... i jeszcze taką jedną która miała do mnie kiedyś wpaść  a że nie wpadała za długo to zapomniałem, ale się odezwała ostatnio co też z resztą opisze. Ale czasami sobie sprawdzam czy nie ma nowych wiadomości oraz kto odwiedził mój profil. Nie wiem dlaczego (nie myślałem o ognistej piękności z PKP) wybrałem to miasto z którego wracałem (nie pamiętam jakie zmyśliłem więc napiszę Łódź). W zasadzie wiem dlaczego. Będę w Łodzi u klienta i będę miał 3h wolnego między spotkaniami. Pomyślałem... nie wiem co pomyślałem. Nie myślałem. Przeglądałem profile z Łodzi. 22tysiące profili do przejrzenia. Klik klik klik... czasami klikam na miniaturkę. Pewna ruda sprawiła, że palec wskazujący uderzył w klawisz myszy a szczęka opadła na klawiaturę.

Zaraz potem jak wytarłem ślinę z klawiszy napisałem do niej:

"Nie wierzę. Patrzę... patrzę... i to jednak Ty. Jeśli cofniesz się pamięcią o jakiś miesiąc i przypomnisz sobie jak jechałaś pociągiem z Bydgoszczy do Poznania to w przedziale był taki jeden co ukradkiem się na ciebie gapił. Oczarowałaś gościa tak bardzo, że nawet chciał od Ciebie nr telefonu na dworcu głównym. Ha! Chciałem tylko napisać że to w jakiś sposób niesamowite. Bez względu na to czy odpiszesz czy nie chciałem się pochwalić że po raz pierwszy przezwyciężyłem swoją nieśmiałość. Żałowałem tylko też że nie powiedziałem Ci, że urzekła mnie Twoja uroda. I chciałem Ci życzyć udanych walentynek. Ale jakbyś jednak chciała odpisać to chętnie bym się dowiedział nieco więcej o Tobie. co studiujesz, co robisz z wolnym czasem... "

Trochę tekst nie przemyślany, pisany spontanicznie i na szybko. Teraz pewnie napisał bym coś zupełnie innego. Ale... hej. Jakie są szanse na to.... ok - nie będę zaczynał tego tematu. Nie chcę ładować się w te wszystkie bzdety, że to nie przypadek.