Strony

wtorek, 21 sierpnia 2012

Scenariusz komedii romantycznej

Marcelina to księżniczka. Kapryśna marudna ale i wspaniała, cudowna, piękna i urocza. Jest też okropną zazdrośnicą. Cała ona. Ma chłopaka. Ma kochanka. I kochanka chce też na wyłączność.

Raz aby spotkać się z moją kochanką zorganizowałem spotkanie literackie. Kilka osób które przeczytało pewną książkę spotyka się i gada o niej. Zaprosiłem kilku znajomych którzy wiedziałem że zaproszą Kubę. Ja sam "rozchorowałem się" tuż przed spotkaniem. Kuba pojechał na spotkanie a ja spędziłem ten czas cudowanie z jego dziewczyną. Taki przebiegły jestem.

Ostatnio poznałem przez serwis randkowy osobę o podobnych zainteresowaniach literackich co ja. Dziewczynę (Aga) nie interesują randki ale chętnie spotkać aby pogadać o książkach. Znowu zorganizowałem spotkanie ale tym razem się zjawiłem. Kuba też. Oczywiście wszystko zostało precyzyjnie przygotowane. Pochwaliłem się Kubie że poznałem ją na serwisie randkowym i wytłumaczyłem mu że ona ma napisane w profilu że nie chce randek a jedynie poznać ludzi o podobnych zainteresowaniach. Oczywiście nie dał wiary i postanowił nas swatać.

Mała dygresja. Rzecz ma się w mieszkaniu Marceliny. Kuba rozmawia ze mną przez gg i głośno relacjonuje Marcelinie.

  • Ej! Mint poznał laskę przez Badoo. Czyta te same książki. 
  • No co ty? Pokaż ją! Będzie z nią kręcił - żywo interesuje się Marcelina
  • No ja myślę. On twierdzi że ona jest niezainteresowana ale chyba mu się przyda pobzykać trochę. Ten leszcz żalił mi się ostatnio że nie ma laski - podśmiechuje się Kuba
  • Ten leszcz bzyka twoją laskę - w myślach dodała Marcelina. Całe szczęście w myślach bo te słowa aż cisnęły jej się na usta.

To wszystko, cały ten plan aby Kuba mnie swatał z jakąś laską to... to coś niesamowitego. Dokładnie taki efekt chciałem uzyskać. Nie wiem - czasami boję się sam siebie. Chodzi o to aby Kuba myślał że ja myślę o innych dziewczynach. Odwracam jego uwagę tak aby do głowy nie przyszło mu, że ja i jego dziewczyna... no wiecie.

Plan jak plan. Ale reakcja Marceliny! Robi mi wyrzuty zazdrości na wpół żartem a na wpół właśnie serio. Że się zakocham, pójdę do niej, ją zostawię. Przyznam, że sam zacząłem podsycać tą zazdrość - łechce to mojego ego. Ale to były takie na wpół żarciki. Na serio zrobiło się po tym wieczorku. Nie wiedziałem że ta księżnika jest taka bojowa i tak... zaangażowana. Ale po kolei.

Spotkaliśmy się aby pogadać o nowej książce fantasy science -fiction pulp steampunk (niepotrzebne skreślić i tak wam nie powiem w tresce o anonimowość). Aga okazała się znakomitą gospodynie a Kuba o dziwo dobrym wingmanem. Nawet udało nam się nawiązać pewnego rodzaju przyjemną relację z Agą. Wypiliśmy wszyscy trochę alkoholu a potem jeszcze trochę. W sumie było tam z 10 osób. Miała nas odebrać Michalina. Zajęci rozmową nie zauważyliśmy kiedy się pojawiła. Wyraźnie nie spodobało jej się jak w kuchni siedziałem na stole z napełnianym właśnie kieliszkiem wina i ręką Agnieszki na moim kolanie.Kuba był zaledwie w pobliżu kiedy:
- Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz tak po prostu zarywać do kogo Ci się żywnie podoba. Taka jesteś? Taka z Ciebie dziwka że do zajętego faceta startujesz.
Blady strach, natychmiastowe otrzeźwienie i wyrzut adrenaliny do krwi sprawił że chciałem wyskoczyć przez okno i uciekać. Powstrzymywał mnie jedynie fakt siódmego piętra. Mógłbym tego nie przeżyć chociaż sytuacja w tej małej kuchni też nie zapowiadała się za dobrze. W drzwiach bowiem stal Kuba i wszystko słyszał.
Po tych sowach nastał ten charakterystyczny moment krępującej ciszy, pełen napięcia które rosło gwałtownie z każdą nanosekudną. Jak eksplozja widziana w slowmotion superczuła kamerą. świat faktycznie zwolnił. Miałem migawki swojego życia przed oczami. Aga nie wiedziała o co chodzi. W oczach Marcysi widziałem zrozumienie dla swojej głupoty. A Kuba? Kuba rozładował sytuację:

- Ależ kochanie. Aga wcale do mnie nie startuje. Musiałaś źle zrozumieć mojego smsa.

Wypiłem duszkiem to wino co mi nalała. Podziękowałem. I poszedłem sobie.

sobota, 11 sierpnia 2012

Czy to jest miłość

HA HA HA... przepraszam. Napisałem temat posta i po prostu nie mogę jak to tandetnie brzmi. Sówka81 twierdzi, że się zakochuje. Stwierdziła po tym że napisałem, że straciłem zainteresowanie innymi dziewczynami.

Libido moje wróciło i ma się bardzo dobrze. Nawet bardzo dobrze. Onanizowałem się 3 razy w ciągu dnia a wieczorem pojechałem do Marceliny i robiliśmy to kolejne dwa razy. I pewnie zrobilibyśmy i trzeci gdyby nie to, że chyba przeszarżowaliśmy i ją trochę cipka bolała (miała cytologię robioną tego dnia). Następnego dnia rano obudziłem się z tak sztywną pała, że w drodze do kibla musiałem uważać aby nie poprzestawiać mebli.

Na fejsie zaczepiam dwie koleżanki a one dają się zaczepiać. W zasadzie to trzy. Wszystkie trzy bardzo młode. Niestety z innych miast w Polsce. Moja klientka chce się ze mną spotkać. I robię też pewien projekt i "pani" od tego projektu przyjedzie do mnie jutro na obiad. No dobra... nie jest to może okładka książki Conanna Barbarzyńcy ale chodzi o to, że nie narzekam na brak zainteresowania ze strony kobiet, jest to dla mnie rzecz nowa i ogólnie chyba mogę stwierdzić że podoba mi się wiele kobiet.

Myślę że śmiało mogę powiedzieć że się nie zakochałem. Co innego Marcelina... Zauważyłem pewien schemat - dość niepokojący. Poznaje dziewczynę, umawiam sie na coś niezobowiązującego a potem ona dzwoni do mnie o 2giej w nocy, prosi o ciepłe słówka, fochuje jeśli nie odpisze na FB pragnie mnie, dzwoni, smsuje, mailuje i chce się spotykać. Ot wiadomość sprzed 30 minut:

  • i dziekuje za wizyte, zrobiles mi cudowny prezent
  • jestes prze-cu-do-wny
  • fanastyczny
  • zajebisty
  • pociągający
  • seksowny
  • przystojny
  • kochany
  • słodki
  • wyjatkowy
  • pasjonujacy
  • wciagajacy
  • intrygujacy
  • imponujacy

Dieta SlowCarb polega na tym aby jeść ciągle to samo. Mi się wydaje że w związku nie da się tak zrobić że wypleniasz swoją pustkę jedną osobą. Wcześniej czy później coś pójdzie nie tak. Marcelina właśnie tak robi. A ja mam pracę i mam swoje hobby. Chce zachować równowagę w życiu pomiędzy tymi elementami. Czy to ucieczka jest myślicie?

Mnie interesuje jedna rzecz. Niebezpieczna. Już jestem dupkiem bo sypiam z dziewczyna kumpla. Dzisiaj ich odwiedziłem pod błahym pretekstem i ten koleś naprawdę mnie lubi. Mówi że mam wpadać częściej a jak wychodziłem to dał mi niedźwiedzi uścisk, przyjacielski taki. Chwilę wcześniej Marcelina też dała mi uścisk - za tyłek. Metr od Kuby.Jej chyba się to podoba. Ale nie to mnie niepokoi. marcelina równocześnie jest bardzo zazdrosna o inne kobiety. Wiem wiem... dziwne... ale w pewnym sensie ją rozumiem. Umówiłem się z nią że nie będę sypiał z innymi dziewczynami przynajmniej z powodów zdrowotnych. Ma to sens sobie myślę a przy okazji zakończyłem jej nieracjonalne jazdy zazdrości. Taki ze mnie miły gość.

Czyżby? Czy jestem tym miłym gościem? Jak głęboka jest ta królicza nora?

czwartek, 9 sierpnia 2012

Życie seksualne Minta

Jestem dość szczery na tym blogu. Dzięki temu że dbam o prywatność i anonimowość to bez kozery opowiadam wam o swoich porażkach seksulanych. Więc mam nadzieję że mając to w pamięci uwierzycie mi na słowo w to co mam zamiar za chwilę napisać.

Zanim do tego dojdę podbiję nieco stawkę i napiszę coś co napisałaby tylko szczera i mówiąca prawdę osoba. Należę do rzadkiej grupy facetów którzy mają normalnego penisa. Czasami mam wrażenie że wszyscy faceci dzielą się na 2 grupy:

  • faceci z małymi penisami którzy mają z tego powodu kompleksy
  • faceci z dużymi penisami którzy się lubią tym chwalić
Nie znam dokładnych danych i pewnie takich nie ma bo zawsze będą tacy co nie będą chcieli pozwolić zmierzyć sobie siusiaka. Zwłaszcza ci z małymi mogą mieć problem aby wziąć udział w badaniu. Dlatego uważa się ze te wszystkie statystyki długości penisa są zawyżane. Ja mam 15cm. Niektóre średnie podają 14 a niektóre 16 (chociaż częściej pojawia się ta 16tka). Do tego ten mój jest dość wąski (tak mi się wydaje nie mierzyłem. Idealny do analu (chociaż nigdy nie miałem okazji przetestować). I jestem z niego zadowolony. Należę do rzadkiej grupy facetów zadowolonych ze swojego średniego penisa. 

Przyznałem się do swojej niebywałem niewyjątkowości w tym najbardziej krępującym aspekcie męskości. Czas zatem zdradzić wam w czym jestem wyjątkowy.

Bardzo wcześnie dojrzałem seksualnie (fizycznie). Miałem bodajrze 10 lat kiedy dostałem pierwszego wytrysku sprowokowanego masturbacją. Jako jedyny w klasie to robiłem kiedy moi koledzy bawili się w gumę z dziewczynami. Trochę się tego wstydziłem ale tylko trochę. Ale moja seksulaność była już wcześniej. Pamiętam miałem nie wiem kilka lat. Na pewno poniżej 10 kiedy penis mi sztywniał. A wystarczyło że pomyślałem o  dziewczynach w strojach kompielowych. To wtedy była super popularna Sabrina Salerno. Nie znacie?



Przy okazji się wyjaśnioło. Utwór jest z 88' więc miałem wtedy 7 lat. W tym czasie mój kuzyn miał już lat naście i pamiętam jak oglądali pornosy na naszym video w domu wraz z kolegami. Nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi a sztywnienie penisa uznawałem za fajny gadget którego nie kojarzyłem z uczuciem podniecenia.

Od zawsze uganiałem się za panienkami. Całowałem się w przedszkolu po raz pierwszy. Chodziłem za rękę w pierwszej klasie. "Miałem" kilka dziewczyn na raz.

Hola Hola! - sobie ktoś teraz pomyśli. Czy Mint przypadkiem nie miał być nieśmiały przez swoje pierwsze lata? Ano miał i był przez lata młodzieńcze. Ale wtedy był dzieckiem. Robiłem to bo dorośli zabawnie reagowali. Zwłaszcza że potem się pojebało. Będąc w 3 klasie podstawówki chodziłem z ośmioklasistką. Ja to traktowałem oczywiście poważnie a dla niej to była zabawa. Na przerwach chodziliśmy za rękę, dzieliłem się z nią śniadaniem i kupowałem prezenty za kieszonkowe. Wyśmiała mnie pamiętam jakoś pod koniec roku szkolnego. Bardzo to przeżyłem.

Jakoś tak potem odkryłem masturbacje. Nie...ja ją wynalazłem. Przez przypadek zauważyłem że pocieranie penisa sprawia mi przyjemność. Wierzcie mi lub nie ale przez wiele tygodni po prysznicu zabawiałem się ze sobą nie wiedząc czym to się może skończyć. Ba! Powiem więcej. Wtedy jeszcze nie wpadłem na to że mogę robić te charakterystyczne ruchy ręką. Zamiast tego chwytałem penisa w ręcznik opierałem o muszlę bidetu (do umywalki nie sięgałem) i wykonywałem ruchy biodrami. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, strach, przerażenie bólem i zaskoczenie przyjemnością przy pierwszym wytrysku. Tak! To bolało i to bardzo. Myślałem że mi dupę urwie. Nie wiem dlaczego może tak jest zawsze a może nie wszystko tam było tak dobrze rozwinięte jak powinno. Ale ta przyjemność... Od tego dnia robiłem to codziennie i nadal to robię.

Wtedy jednak nie miałem z kim pogadać w podstawówce. Pojawiły się pierwsze fantazje erotyczne i pierwsze głupkowate zachowania chłopca. Klepanie to tyłku koleżanki i rozpisanie stanika (jeśli jakaś miała).  A że w tych działaniach w klasie byłem osamotniony to nazwano mnie zboczeńcem i nie miało znaczenia, że rok później wszyscy już to robili. Dostałem kosza raz dwa trzy razy i jakoś tak mi się odechciało. Straciłem wigor i rezon. Z chłopaka który śpiewał i pisał wiersze dla swoich lubych koleżanek z klasy zamieniłem się w nieśmiała pierdołę. Ech....

Potem zakochałem się nieszczęśliwie w liceum i po raz pierwszy się całowałem. Kiedyś wam opowiem. Dziewictwo straciłem w wieku 21 lat z moją ex. Też wam kiedyś o tym opowiem.

środa, 8 sierpnia 2012

Libido na wakacjach

Zniknęło moje libido na dwa tygodnie. Wiem jak to brzmi. Absurdalnie. Wzięło sobie wolne? Przymusowy urlop?

Zaczęło się rzecz jasna od romansu z Marceliną. Podczas naszego rozbieranego spotkania nie stanął mi. Specjalnie mówię rozbierane spotkanie bo seksem tego nazwać nie można. Podczas drugiego było już lepiej ale szybko opadał. No cóż zdarza się i mnie się to zdarzało. Nie jest to rzecz którą lubię ale wiem jak jest. Nie jestem gwiazdą porno i nie będę się oszukiwał że jestem jakimś bogiem seksu. Tyle się o tym mówi, tyle żartuje że kiedy mi się przydało po raz pierwszy a partnerka okazała zrozumienie to nie specjalnie się tym przejąłem.

Tym razem było jednak inaczej. Na serio przejąłem się cała sprawą i gotowy byłem iść do specjalisty. Przez całe dwa tygodnie nie miałem libido. Nie czułem pożądania. Nie czułem tego łaskotania w podbrzuszu. Nie czułem tyknięcia w penisie na widok atrakcyjnej kobiety. Ba! Leżałem koło pięknego ciała Marceliny i nie czułem nic. I nie mówię tutaj o emocjach. Nie czułem podniecenia. Patrzyłem na jej cudowne ciało, oczy wpatrzone we mnie, uśmiech, podziwiałem jej chęć i pasję do tego co robiliśmy i normalnie to poczułbym zew prymitywnej natury. Jak jakaś małpa z naprężonym penisem powinienem się rzucić na nią i wychędożyć. Tymczasem nawet tego tyknięcia nie było. Nie było ochoty. Nie było pasji.

Nie wiem jak to wytłumaczyć. Najprościej to "nie miałem ochoty" ale nie w sensie że nie chciałem. Świadomie i racjonalnie myśląc chciałem. Taka była moja decyzja i deklaracja i świadoma chęć. Ale jakoś ciało nie chciało. Ciało nie czuło tego wszystkiego

Nic nie powiedziałem i nie dałem po sobie poznać. Chociaż w głębi przeżywałem tragedię. Co to za kochanek co się kochać nie umie. Już miałem wizję bycia kochaniem który nie uprawia seksu. Ona też dobrze grała. Zwaliliśmy winę na stres i fakt że zdradzamy osobę którą znamy i w zasadzie lubimy. Ale w jej oczach widziałem, że zastanawia się czy to nie przypadkiem nie przez nią - że jest nieatrakcyjna.

Poza naszymi zdradzieckimi spotkaniami nie było lepiej. Nie oglądałem porno i nie fantazjowałem. Po raz pierwszy w życiu od 13 roku życia tak się czułem. Napięcie seksualne towarzyszyło mi od zawsze. A tutaj nic. Przeląkłem się. Serio. To nie przypadkowy dobór słów. Poważnie i na serio graniczyłem pomiędzy rozpaczą a paniką. Nie wyobrażam sobie życia bez napięcia seksualnego.

Stopniowo mi przeszło i teraz jest już ok. Nie wiem co to było. Mam nadzieję że już nigdy nie wróci.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Keks w wielkim cieście

Zgodnie z zaleceniem wiernej czytelniczki przestaje dramatyzować i zajmę się przyjemnym i poczytnym tematem keksu. Nie nie - to nie błąd. W tej notce będę używał wyrazu seks bardzo często a nie chcę aby google zakwalifikowało mnie do stron "zakazanych" więc będę mówił keks.

Swoją drogą nie wiem czy znacie taką babkę "Keks w wielkim cieście" - pyszności.

Przyznam, że lubię mocny keks. Zawsze lubiłem. Kiedy operuje myszką lewą ręką to zwykle wyszukuje te ostrzejsze kawałki. (dla nie kumatych wytłumaczę: jestem praworęczny i normalnie operuje myszkę prawą ale czasami korzystając z internetu prawą rękę mam zajętą... dla totalnie nie kumatych gimbusów tłumaczę: jak oglądam porno w internecie i się onanizuje prawą ręką operuje myszkę lewą). Lubie ale nigdy go nie praktykowałem. Moja ex była partnerka pożal się boże seksualna (robiliśmy to sporadycznie) była bardzo delikatna. Nawet średnie piszczenie powodowało że dostawała siniaki. Ona zawsze chciała delikatnie, zmysłowo i romantycznie. I tak też robiłem i tak się nauczyłem. I jak robię to robię to dobrze.

Ale tak naprawdę to najbardziej lubię porządnie przywalić z biodra. Chwycić solidnie za miednicę i pozderzać oba ciała. Przytrzymać za ramiona / barki / szyję dla lepszego impetu i tak raz za razem jebs jebs jebs hlast jebs jebs uuuu hlast hlast jebs jebs jebs. I żeby nie było - lubię co nie oznacza że od razu tak muszę. Pamiętajcie, że mnie podnieca podniecenie partnerki. Jak wskoczę na wyższe obroty i się to partnerce nie spodoba to od razu mi opada. Lubie też zmysłowy seks. Dwa splecione spocone ciała mocno przyciśnięte do siebie zaplątani w pierzynę i prześcieradło. Krótki ruchy albo takie powolne i szeptanie sobie do ucha "uwielbiam Twoje ciało".

To jest jak z jedzeniem. Uwielbiam różnorodność i w restauracji zamawiam zawsze coś czego nie jadłem. Czasami mam ochotę na coś czego nie ma w sklepach (a może nawet nie istnieje). Ale najwięcej przyjemności daje mi najtańsze i najprostsze jedzenie: pyry kurna, gzik albo śledź w śmietanie z kawałkami cebuli i jabłka (tak tak - klisz cebulę i jabłko na podobnej wielkości kwadraciki i jak chrupiesz to nie wiesz czy to cebula czy słodki owoc - taki trick spożywczy). Czyli najprostsze, najbardziej pospolite, wieśniackie i przaśne jedzenie. I taki wieśniacki keks też lubię - jebs jebs jebs. Teki  techno-keks.

Piszę o tym bo rozmawiałem z Marceliną o seksie. Powiedziałem jej "Słuchaj chce porozmawiać z Tobą o seksie. Chce wiedzieć co Ci się podoba, co Ci się podoba, co Cię kręci, co Cię podnieca a co nie. Chce się dowiedzieć jak otworzyć bramy to twojego ogrodu orgazmu." Normalne pytanie sobie myślę a ona rzuca mi się na szyję, całuje i mówi że jestem niesamowity. Pamiętam że wtedy sobie pomyślałem tak w duchu "Hmmmy"

A oto co usłyszałem w odpowiedzi na moje pytanie (niestety nie mam zapisu - rozmawialiśmy na żywo więc odtwarzam z pamięci). "Bo widzisz mnie najbardziej podnieca mechaniczny keks. Jedna pozycja, dowolnie która, jedno tępo, mocno solidnie raz za razem aż do orgazmu. Taka prosta ze mnie dziewczyna. Obierz najkrótszą i najszybszą drogę do swojego orgazmu to i mnie podniecisz" Czy ja trafiłem do nieba? Sobie pomyślałem a zaraz potem sam sobie odpowiedziałem, że "nie" - prędzej do piekła bo w niebie aniołki raczej nie robią jebs jebs jebs.

Jedno już teraz wiem. Musze popracować nad kondycją. Marcelina uwielbia palcówkę. Nie miała orgazmu od ponad roku a kiedy była ze mną była tuż tuż. Niestety moja ręką nie dała rady. Ona wbijała swoje pazury w moje plecy, jęknęła raz czy dwa na tyle głośno że sąsiedzi słyszeli na pewno i wyginała swoje ciało na wszystkie strony. Do granic swoich możliwości przeciążyłem mięśnie ręki i niestety nie dałem rady kiedy ona była już tuż tuż. Odpocząłem i spróbowaliśmy jeszcze raz. To samo.

Kiedy uda mi się doprowadzić Marcelinę do orgazmu chętnie wam o tym opiszę. Ciekawe czy ma jakieś blokady czy po prostu organizm ma tak zbudowany? Nigdy nie miała orgazmu poza swoim obecnym chłopakiem. Jak się poznali zdarzyło jej się kilka razy dojść. Od roku nic. Do tego stopnia nic, że muszą używać lubrykatu. Gdy marcelina jest ze mną musimy używać ręcznika.

To nie jedyna dziewczyna która lubi ostry keks. Zdecydowana większość dziewczyn które teraz poznaje lubi. Najostrzejszy miałem z Olą. Młoda pozwalała mi na wszystko co chciałem - do ostrego keksu też pewnie byśmy doszli. Ewa to samo - chce żebym ją związał i porządnie wyruchał. Ja do tej pory żyłem w przekonaniu że kobiety to delikatne istotni którym mogę zrobić krzywdę zbyt gwałtownym ruchem. A tu Ci taka niespodzianka.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Jak być kochankiem cz.2

Bycie kochankiem to dla mnie rzecz nowa. W internecie nie znalazłem zbyt cennych porad i informacji więc tworze je sam na bieżąco.

Ściemki
To takie natychmiastowe odpowiedzi na pytania partnera o osobę kochanka. Zakładam tutaj że partner zna osobę. Warto aby kochankowie ustalili sobie tematy które mogą poruszać - bezpieczne tematy. Np: schudłem naście kilogramów przez ostatnie pół roku. Jest taki poradnik 4-godzinne ciało który mi w tym pomógł. To nasza pierwsza ściemka. Jeśli przyuważy że dzwoniłem, abo usłyszy mój głos, albo mnie spotka w swoim mieszkaniu to akurat własnie podrzucam poradnik. To bardzo wiarygodne bo Kuba też schudł na innej diecie i w zasadzie rozmawialiśmy o tym. Marcelina teraz też chce schudnąć więc jak widzicie ściemka ma wiele punktów podparcia. Poradnik mam zawsze plecaku. Ściemka nr dwa to grafika do projektu. Marcelina jest grafikiem a ja czasami potrzebuje pomocy grafików. marcelina jest fatalnym grafikiem i tak naprawdę nie pomoże mi w tym co potrzebuje ale to nic. Ściemka jest i to się liczy. Na razie dwie - z czasem wymyślimy więcej.

Komputer
Powinien być włączony i pokazywać otwarty plik photoshopa. Dzięki temu ściemka 2 jest bardziej wiarygodna. Dodatkowo sugeruje regularne zmienianie hasła, wylogowywanie się i

Zasada ograniczonego kontaktu
Dość oczywista zasada. W związku trzeba stonować wspominanie osoby kochanka ale nie eliminować zupełnie. Okazuje się, że to bardzo trudne aby w taki kontrolowany sposób wspominać znajomego. Marcelina była nie ostrożna bo jej partner zauważył że dość często pojawiam się w dyskusjach, i na fejsie lajkuje moje posty, składa mi życzenia na urodziny.

Zasada odwróconej zajętości
Wydaje mi się że to może być często błąd wielu osób. Kombinują jak tu się urwać z domu kiedy "druga połowa" siedzi przed kanapą. Kombinują że do znajomych, a to do pubu, a to że w pracy... Tymczasem zajęcie trzeba znaleźć tej drugiej stronie. Zorganizowałem a właściwie zaaranżowałem spotkanie towarzyskie z kolegami. Na FB odezwałem się do serdecznych kumpli Kuby i zaprosiłem ich do pubu na fajny koncert. Wiedziałem że wezmą Kubę bo często to robią. W ostatniej chwili się wymigałem wyjazdem do potencjalnego klienta (prawdziwy wyjazd tylko data lekko zmieniona). A więc mamy uzasadnione wyjście Kuby, Marcelina mówi na to "to ja też sobie gdzieś pójdę... do Magdy pewnie" a do tego ja mam nagły wyjazd do klienta. Wszystko wiarygodne i z punktami poparcia.

Zakaz spotykania się w publicznych miejscach
Byliśmy w kinie. Na samym początku, zanim na dobre się zaczęło między nami coś dziać. Marcelina powiedziała o tym Kubie, przypadkowe spotkanie, akurat miała urodziny, ja szedłem do kina sam i zaproponowałem żeby się przyłączyła. Sama zapłaciła za bilet.
Stwierdziłem że to lekkomyślne i za bardzo zwraca uwagę na moją osobę. Okazało się później że na jakiejś impresie kumpel Kuby mówi mu że widział Marceline w kinie z facetem. A on na to: "Tak wiem. Z mintem. Spoko luz"

Prezenty
Nie kupuj prezentów, dbaj o odzież partnerki i nie zostawiaj śladów. Nie zostawiaj liścików, pamiątek i innych romantycznych niespodzianek. Ale możesz zabrać ją na zakupy. Najlepiej jak dasz jej gotówkę a ona zapłaci swoją kartą kredytową. Rachunek niedbale zostawcie w torbach. A nuż będzie chciał sprawdzić.

------------
Dlaczego?
Po co te wszystkie zabezpieczenia, ściemki i zasady? Przecież to nie jest tak że partner zdradzany coś podejrzewam. On ufa swojej partnerce i myśli że nigdy by go nie zdradziła. Nie oszukujmy się - nikt nie jest idiotą. Wszyscy wiemy że zdrada jest możliwa. Kuba ma oznaki zazdrości więc gdzieś tam podejrzewam. A na pewno jest czujny. Drobne nieścisłości, zmiany, duperele nie sprawią że nabierze podejrzeń ale mogą sprawić że będzie bardziej czujny. O to chodzi! Jak będzie czujny to najdrobniejszy błąd będzie nas słono kosztował. Każdy drobny błąd. Jego brak czujności jest naszą najlepszą obroną przed katastrofą.

Motto życiowe w koszu

Miałem kiedyś takie pięknne motto które motywowało mnie do robienia rzeczy, rozwijania się. Motto podpowiadało mi jak mam się zachować w trudnych sytuacjach. To motto definiowało mnie i kształtowało mnie jako człowieka. Oto ono:

"Być dobrym. Być szczęśliwym. Być dumnym z tego co udało mi się osiągnąć i jak to osiągnąłem".

Motto nie wytrzymało zderzenia z nową rzeczywistością. Po rozstaniu z moja była rozsypał mi się świat i rozsypałem się ja. Cokolwiek pozbieram do kupy... no właśnie... jest do kupy. Kiedyś wiodłem sobie spokojne życie narzeczonego pięknej i cudownej dziewczyny. Motto realizowałem w każdym przejawie mojego życia. W mojej pracy byłem dobry, związek dawał mi szczęście. Nie byłem chciwy. Cieszyłem się tym co mam. Cokolwiek robiłem mogłem bez obaw opowiadać innym a inni jak chcieli mogli sprawdzać co i jak zrobiłem. Byłem transparentny, czysty i prawie bez skazy.

Dobry
Nie jestem dobry. Sypiam z dziewczyna kumpla. Okłamuje dziewczyny że nie spotykam się z innymi dziewczynami. Kurwa piszę tego bloga gdzie zdradzam sekrety. Jak się wyda kto kim jest podejrzewam że znajdzie się kilka osób rozgniewanych i kilka będzie płakać. Nie chodzi że jestem jakimś super złym człowiekiem. Nikogo nie zgwałciłem, ani wielkiej krzywdy też nikomu nie robię. Ale moje motto nie mówiło "nie być złym" a być dobrym. A nie jestem.

Szczęście
Tego chyba staram się unikać. zamiast wejść w związek który ma sens ładuje się w coś bez sensu. Coś co na pewno nie przetrwa i w koniec końców sprawi, że ktoś będzie nieszczęśliwy. Bujam się od laski do laski i  z żadną nie chcę nic konkretniejszego. Daje kosza, rezygnuje albo rozstaje. Miałem i wiem co to szczęśliwy związek. Na razie nie chcę. To mój wybór.

Duma
Nie wiem z czego mam być dumny? Że miałem związek który nie wypalił? 10 lat emocjonalnego rozwoju w pizdu? Że jak byłem młody zachowywałem się jak 30 latek a jak mam 30 lat zachowuje się jakbym miał 20? Nie - nie jestem dumny. Nie jestem dumny z czegokolwiek. Może z faktu, że mam firmę.

Osiągnięcia
Co takiego osiągnąłem? Nie mam rodziny. Nie mam dziecka. Nie mam fortuny.Nie posadziłem cholernego drzewa. Nie zbudowałem domu. Co prawda mam mieszkanie i zarabiam, mam kochankę i mam z kim iść na randkę. Ale mam to kłamstwem, oszustem, naciąganiem albo w spadku.

Muszę sobie opracować nowe motto.

Korzystaj z życia. Próbuj rzeczy których jeszcze nie próbowałeś. Często mów tak. Myśl o sobie. Niczego nie żałuj. 

 Co o tym myślicie?