Dostałem kosza. Dopiero teraz, w wieku 30 lat, po długim i prawdziwym związku z jedną kobietą, po burzliwych kilku miesiącach spotykania się z różnymi dziewczynami dowiedziałem się co to znaczy dostać kosza.
Nigdy wcześniej nie dostałem. Za czasów szkolnictwa byłem nieśmiały. Jak już pokonałem nieśmiałość to poznałem Martę i przepierdziałem z nią 10 lat, rozstałem pół roku temu. A dzisiaj dostałem kosza.
Pisałem o mojej starej koleżance Asi. ładna, drobna, pracowita, zaradna, mądra, przedsiębiorcza +fajne zainteresowania. Pomagałem jej w przeprowadzce. Zostawiłem jej kilka przydatnych rzeczy. Kiedy się już ogarnęła przyjechała je oddać. Nie może zostać ale zrobiłem jej herbatę. Usiadła. Gadu gadu i jak tylko nadarzyła się okazja walnąłem: "Bo wiesz, podobasz mi się i chciałbym Cię jeszcze bardziej poznać", Spina, lęk w oczach. Wydukała że coś tam jeszcze nie otrząsnęła się po swoim byłym chłopaku. Uwierzyłem i po tygodniu zaprosiłem na kawę. Pracuje. Potem zaprosiłem do Teatru bo akurat miałem bilety. Wyjazd służbowy. Ostatnio wysłałem jej SMS - odpisała ale zdawkowo i ultra lakonicznie. Dzisiaj zaprosiłem ją do kina. Zapytała jak odbiorę jej zgodę. Powiedziałem, że są dwa wyjścia. W pierwszym uznałbym się za farciarzem (w sensie że taka fajna dziewczyna chce się ze mną umówić). A w drugim, że po prostu bardzo chce iść na film który wybrałem. Okazało się, że ona myślała o tym drugim. Jeszcze tylko kilka pytań i boom!
Widzisz.. jakby to ująć. nie sądze, żebym między nami cokolwiek było. wiec moje pojscie do kina z Toba dawałoby Ci złudną nadzieje, że cos może jednak być... To było wstrząsające przeżycie dla mnie.
Naprawdę zależało mi na Asi. Co prawda tak jest lepiej. Oczywiste jest że nie będę się wszystkim podobać. Ba! Zdziwiony jestem że w ogóle się komuś podobam. Nie żałuje wyjścia do kina, randki czy pomocy przy przeprowadzce. Żałuje jednak, że nie będę miał okazji poznać Asię bliżej, lepiej, bardziej.... w tym również intymnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz