Strony

niedziela, 20 października 2019

Nic nie mam

Znacie ten dowcip?

Trzech śmiałków pokonało dżina, który teraz spełni ich trzy życzenia. 
  • Rycerz: Ja chcę być najpotężniejszym wojownikiem. 💥Stało się.
  • Mag: To ja chcę być najpotężniejszym magiem. 💥Stało się.
  • Złodziej: Ja to bym chciał, aby mi ręka falowała. 💥Stało się.

Drugie życzenie:
  • Rycerz: Ja chcę władać największym królestwem. 💥Stało się.
  • Mag: To ja chcę władać królestwami w wielu wymiarach. 💥Stało się.
  • Złodziej: Ja to bym chciał, aby mi druga ręka falowała. 💥Stało się.
Trzecie - ostatnie - życzenie:
  • Rycerz: Ja chcę najpiękniejszą kobietę za żonę. 💥Stało się.
  • Mag: To ja chcę mieć cały cherem najpiękniejszych kobiet. 💥Stało się.
  • Złodziej: Ja to bym chciał, aby mi całe ciało falowała. 💥Stało się.
Potem śmiałkowi spojrzeli na siebie i złodziej tak patrzy na piękna zbroje, magiczną szatę, cherem kobiet, królestwa i bogactwa i mówi: "Kurwa, zjebałem".




Ja jestem tym śmiałkiem. Zjebałem. Zjebałem na całej linii. Najdziwniejsze jest to, że dowcip znam od zawsze, jak sięgam pamięcią, to mój popisowy numer, uwielbiam go, zawsze mnie śmieszył, opowiadałem go setki razy, ba sobie go czasami opowiadam. Ale teraz mi się chce płakać. Dokładnie jak ten złodziej, w czasie kiedy inni realizowali swoje marzenia, ja kurwa zajmowałem się jakimiś pierdołami. 

Nie mam rodziny. Zainwestowałem swoje emocje ostatnich kilka lat w związek i wychowanie dziecka, które nigdy nie było moje i nie będzie. Mimo że wiedziałem, że to bez sensu, bo wiedziałem, że nie będziemy razem. Ja pierdole. Czasami jak z córką odrabialiśmy lekcje, to chciałem ją pierdolnąć w te jej łepetynę — teraz sam siebie pierdolnąłem. Uważam, że nie byłem idealnym tatą, ale mieliśmy swoje chwile i wiem, że wywarłem na nią bardzo ważny wpływ. Te kilka lat razem trafiło na bardzo ważny okres jej życie, w którym potrzebowała mnie i to najważniejsze zadanie zrobiłem. Jestem naprawdę dumny z siebie. Wiem życiu, nie popadnie w patologię. Jest mocna, poradzi sobie z wieloma rzeczami. Ma 13 lat i już zarabia na robieniu prostych stron internetowych. To ja ją tego nauczyłem. Ale teraz nic z tego nie mam. Nie będę patrzył, jak wkracza w dorosłość, jak się zakochuje, rozwija zawodowo, duchowo, intelektualnie, kulturowo, zakłada własną rodzinę i nie będę bawił się z wnukami. 
Nie dokonałem cudu czy coś, nie odpierdoliłem zajebiście dobrej roboty. Ale oceniam się na dobre 3+. Przypomnę, że porównujemy tu do opcji, w której ktoś w ogóle nie chodzi do szkoły (rozumiecie metaforę?)

Nie mam majątku. Mieliśmy mieszkanie. Ona oczywiście zarabiała więcej. Ja się składałem jakieś 40% do budżetu domowego, chociaż to trudno wyliczyć. Żona zabierała cała moją kasę i wydzielała mi na rozrywkę i jedzenie w pracy, a potem ona płaciła wszystkie rachunki i zajmowała się ogólnie budżetem domowym. Wygodne dla mnie, ale... nie róbcie tak.  
Czasami traciłem pracę i wtedy przez miesiąc nie było kasy. Albo zarabiałem mniej. To pewnie obniży ten procentowy udział w budżecie domowym. Ale z drugiej strony żonka miała inny standard życia: jedzenie na mieście, zdrowe jedzenie (szacuje, że wydawała na jedzenie w pracy 3 4 razy więcej niż ja), masaże, psycholog, sporo też wydawała na leczenie i lekarstwa. Więc ona więcej wydawała na swoje życie z "naszego" budżetu rodzinnego. Dlatego trudno to wyliczyć. Ale przyjmijmy pesymistyczne obliczenia, że dokładałem, się do budżetu w 30%. A to oznacza, że dołożyłem się do spłaty kredytu 35 tysięcy. Nie mam tej kasy. Nic nie ma. Nie mam mebli. Mam prawie 40 lat i przez całe moje życie nie zebrałem żadnego majątku. Nie mam oszczędności.  

Nie mam więzi. Przez to małżeństwo mam dalej do swojej rodziny. Mam słabe relacje z kolegami. Mam w sumie jednego przyjaciela, ale cała reszta świata to nawet nie są koledzy. Znajomi bardziej. No nie jestem jakimś kurwa towarzyskim gościem. Kiedyś byłem. Ale przez ostatnie lata budowałem relacje z córką. No i teraz jestem sam. Sam. 

[dramatyczna przerwa]

Samotny goły facet. 

[druga dramatyczna przerwa]

Ale wiecie co? No właśnie... nic nie mam. Nic nie mam! Nic mi nie ciąży. Nie mam bagaży i nie mam problemów. Jestem wolny. Czuje się lekki i przejrzysty. 

Albo... to jakiś pojebany antydepresyjny mechanizm obronny mojego mózgu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz