Jest pewne zagrożenie w tym jak ktoś Ciebie skrzywdzi. Że potem Ty będziesz robił to samo innym. Dzieci alkoholików piją, bite dzieci biją a Ci z zepsutym sercem psują inne serca.
Czy ja zraniłem Justynkę? Chyba tak.
W moją okolice zawitała karuzela... oraz Justynka. Okazja aby się spotkać, pogadać, zaszaleć, upić się i... nie wiadomo. Co będzie to będzie. Przyjechała, kopiliśmy alkohol ale za mało aby się upić, za dużo aby wchodzić na wirujące karuzele. Zgodziłem się raz, a potem drugi raz. Nie podobało mi się. Ona jednak miała irytującą tendencję nawracania tego samego pytania. Jak rozpuszczone dziecko. W pewnym momencie zacząłem liczyć i doliczyłem się w sumie 36 razy. Razem z tymi których nie liczyłem... 50?
Rozmowy są o niczym. Justynka nie ma specjalnie pasji, nie lubi swojej pracy. Jest zwariowana, nie robi planów. Mój odbiór który opisałem wcześniej utwierdził się. Doszły jedynie irytujące wady.
Ponownie chciała kłaść się razem do łóżka. Ponownie w jeansach. Ponownie chciała czuć moje ciepło ale nie chciała być macana. Ja byłem gotowy iść na całość a ona... ba! Powiedziałem jej że chce się całować - zignorowała mnie. Poprzedniej nocy robiliśmy dużo więcej. WTF? Czego ona chce? Zrozumiem jeśli nie chce się całować ale... fuck. Nic nie kumam.
Z "nic nie kumam" na twarzy następnego dnia pojechaliśmy do znajomych na działkę. Byłem obojętny i zimny. Nie interesowałem się nią i myślałem, że ona to zrozumie i odpuści. Jedziemy autem z powrotem, rozmawiamy z bratem i jego przyszłą żoną gdzie zjemy kiedy słyszę szept "chcę się całować teraz". W środku rozmowy, konwencji społecznej w chwili niedopasowanej chce się całować kiedy tego samego ranka mogliśmy całować się na moim łóżku? W takich chwilach myślę sobie, że ona robi to specjalnie aby... nie.. dobra - nie wiem dlaczego ktoś chciałby coś takiego zrobić.
Odwiożąc ją do domu mówię: "Słuchaj - chyba nic z tego nie będzie. Nie rozwijajmy tego. Nie pasujemy do siebie. Nadajemy na innych częstotliwościach. po prostu tego nie czuje". Przyjęła to ze spokojem (chociaż coś) ale wzięła to do siebie. Uważa, że ją oceniłem i nic o niej nie wiem.
Tyle co się dowiedziałem wystarczyło mi do podjęcia decyzji. Nie oceniam jej. Jedynie stwierdziłem że do siebie nie pasujemy. Chociaż jest to ocena w jakiś sposób.
Potem powiedziała, że ona myśli inaczej. Lubi mnie, chce mnie ale rozumie i nie będzie nachalna.
Jestem prawie pewny, że ją zasmuciłem. Nie cieszy mnie to. Ale z drugiej strony jakoś nie cierpię wiecie. Cierpiałbym gdybym spróbował z nią cośtam cośtam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz