Tym terminem będę określał pewne zjawisko bardzo niepożądane kiedy rozstajesz się z partnerem / ką. Pochodzi o asysty grawitacyjnej. Zacytuje z wikipedii: "w astrodynamice pojęcie określające zmianę prędkości i kierunku lotu kosmicznego przy użyciu pola grawitacyjnego planety lub innego dużego ciała niebieskiego". Porównałbym to do takiej katapulty do wystrzeliwania w kosmos. Obiekt może zrobić kilka nawrotek i wziuuuuu.... Asysta emocjonalna to to samo ale dotyczy emocji w związku.
2-3 miesiące temu zawarłem porozumienie z Olą Korporacyjną Osą. Szacunek, lubienie się, spędzanie wolnego czasu, wymiana doświadczeń, wspólny śmiech, imprezy, radość, dotyk, tulenie, całowanie i seks. Umówiliśmy się też, że tylko tego chcemy i nic więcej. Ona chciał "odpocząć" a ja jestem cichy spokojny logiczny i rozumny. A ja chciałem towarzystwa, ciepła, dotyku i... seksu (no nie ma co ukrywać). spotykaliśmy się sporadycznie bo jesteśmy z różnych stron Polski. Ona dużo delegacji korpoacyjnych robi więc widywaliśmy się raz na tydzień, dwa tygodnie po kilka intensywnych dni pełnych robienia mnóstwa rzeczy: gotowanie, spacery, imprezy, gry, kawiarnia, kino... no i seks. A seks był niesamowity. Najlepszy w moim życiu. Ostry, mocny, męczący i długi. Pisałem o wizycie w Krakowie gdzie robiliśmy to 6 razy jeden za drugim. Ale nie pisałem kiedy robiliśmy to przez godzinę bardzo mocno i intensywnie bez przerwy. Nie wiem czy kiedykolwiek w życiu tak bardzo się zmęczyłem. Następnego dnia krew z nosa mi leciała ze zmęczenia.
To fenomenalna dziewczyna. Podoba mi się, że jest pracowita, zaradna i inteligentna. Lubie jak żartuje i jak się śmieje. Bardzo ją cenię i szanuje.
Jak to zwykle bywa w takich związkach bez zobowiązań wszystko spierdoliło się bardzo szybko i w tajemniczych okolicznościach. Doszło do asysty emocjonalnej która wystrzeliła z orbity w kosmos cały związek, szacunek i przyjaźń. Wielka szkoda.
W weekend byłem u niej (już nie pamiętam o jakie miasto chodzi - gubię się w tych kłamstwach). Miałem kilka spraw do załatwienia ale miałem jeden dzień w całości dla niej. Z resztą miała wyjechać następnego dnia. Niefortunnie chciałem przekimać u niej. Okazało się że ma współlokatorkę i mieszka w suterenie w bardzo średnich warunkach. Nie było jak nawiązać intymności. Jak to kobieta wyczuła że coś ze mną nie tak więc jej zdradziłem że moja ex ma nowego chłopaka. Zerwała ze starym i po jednym dniu ma następnego. Trochę mnie tknęło, że 10 lat spędziłem z taką kurwą. Ola pyta więc jej o tym powiedziałem. W sumie - to dała mi do myślenia i moze opisze to ale w innym poście. Tak czy siak podejście Oli do związków poprawiło mi nastrój. Zuch dziewczyna. Następnego dnia rano uprawialiśmy seks w jedynym miejscu gdzie mogliśmy czyli w toalecie przy włączonej wodzie. Trochę fuj. Miałem problem ze wzwodem. Może seks na stojąco, może nowe miejsce a może warunki boso na zimnych kafelka. Tak czy siak - seks się nie udał. Zdarza mi się. Potem prysznic, całowanko i odwiozłem ją na pociąg.
W poniedziałek o 4 rano (pracowałem do 3ciej) dostaje telefon od niej w którym mnie jebie. Wybaczcie, byłem bardzo zaspany i niewiele pamiętam. Wiem że zarzucała mi rzeczy których nie powiedziałem. Że nadal kocham swoją byłą i że lepiej będzie jak się rozstaniemy. Powiedziałem najmądrzejszą rzecz jaka przyszła mi do głowy i nadal uważam że było to dość elokwentne (jak na tą porę):
- Nie kocham byłej. Słowami Cię nie przekonam. Czyny i moja postawa powinny za mnie mówić i jeśli tego nie robią to nic nie poradzę. Mogę jedynie liczyć na to, że jakoś mi uwierzysz i zweryfikujesz pogląd. Jeśli potrzeba do tego czasu - niech tak będzie. Jeśli chcesz się rozstać to oczywiście możesz tak zrobić.
Bo widzicie mieliśmy taką umowę, że możemy się rozstać w każdej chwili. Nie umawiamy się z innymi, nie szukamy aktywnie nikogo i kategorycznie nie sypiamy z innymi (ze względów choćby zdrowotnych). Dała mi kosza. Szczegóły mieliśmy obgadać w środę jak przyjedzie.
Opuściliśmy planetę FriendsWithBenefits z przylądka nieudanego seksu i weszliśmy na orbitę. To pierwszy etap Asysty Emocjonalnej. Teraz już wiem że to idealny moment na rozstanie.
Ola przyjechała, cmok w policzek, kawa, żarty. razem realizujemy pewien projekt wiec omówiliśmy pewne plany i koncepty. Nawet zrobiliśmy kawał roboty. Pod koniec zagadałem czy przypadkiem nie chciała omówić sprawy kosza którego mi dała. Odparła że: "No właśnie się zastanawia czy mi tego kosza dać". To był pierwszy obrót na orbicie WTF. Opóźniła swój wyjazd aby móc się spotkać wieczorem. Wylądowaliśmy w łóżku w zamiarem przespania kilku godzin zanim odwiozę ją na pociąg (byłem skrajnie zmęczony, spałem po 2-3 godziny od 3 dni). I znowu niewiele pamiętam z tego co ona się mnie pytała. Ostatecznie stanęło na tym że zostajemy przy tym co było wcześniej no i zaczęliśmy uprawiać seks. Ja zmęczony na dole, ona aktywna na górze. Skończyło się po nastu minutach. Ze snu przed odwiezieniem ją na pociąg zostało mi 15min z których skorzystałem.
Pewnie wielu z was teraz kręci głową i użala się nad moją głupotą. Zapewniam że wynika to z mojej niewiedzy. Mnie mniej jednak starczyło mi rozsądku aby się upewnić. Na peronie zapytała czego ja chcę. Powiedział że chce żeby było tak jak wcześniej:
- dajemy sobie szacunek, spędzamy wspólnie czas
- inspirujemy się motywujemy do działania, towarzyszymy sobie
- robimy sobie dobrze
- nie angażujemy się
Rozstaliśmy się ciepło mimo chłodu panującego o 3ciej w nocy.
Związek oddalił się od planety, zwolnił i jak kometa powraca aby ponownie wpaść w studnie grawitacyjną która wystrzeli go w kosmos z jeszcze większą siłą.
Spałem 14h. Obudziłem się o 18tej! Przez ten czas miałem wyłączony telefon. Przywitały mnie niemiły głos Oli, że jestem chujem, dobrze się bawię. Była jedna wiadomość wysłana wkrótce po naszym rozstaniu o 4 rano (o co chodzi z tą godziną?). Że ciepło o mnie myśli, że jest gotowa pójść dalej i że myśli o stały związku. Nie pamiętam dokładnie, nie zapisałem. Ale mam zapis z Facebooka:
chce stworzyc z Toba staly ziazek
patrz nsza rozmowa w Browarze odnosnie zakochania sie
nie chce bys umawial sie z innymi babkami
tak jak ja nie umawiam sie z innymi facetami
to, ze uganiasz sie za nastepnymi laskami bardzo mnie rani
a Twoj seks - coraz krótszy powoduje, że czuje sie jakbys traktowal mnie jak narzedzie
jakbym miala polozyc sie i nic nie robic az skonczysz
szczegolenie poprzedni i dzisiejszy 2 minutowy "seks"
Wiele myśli wokół tego krążyło w mojej głowie. Że seks nie powinien być wyznacznikiem co czuje do kogoś, Że seks jest jak tango - trzeba dwojga. Że nie umawiam się z dziewczynami. Ola ma tendencje do fabrykowania faktów i wierzenie w nie. Np wymyśliła sobie że celowo wyłączyłem telefon bo wiedziałem, że ona zadzwoni z taką propozycją. Że nie oddzwaniam bo się nieźle bawię (spałem w tym czasie).
Obudziłem się, odebrałem wiadomości, nie dodzwoniłem się do niej, poszedłem na spacer i napisałem maila:
Mamy tutaj klasyczną sytuację. Tworzymy związek i chcesz iść dalej. Rozwijać go. Przejść na wyższy poziom. Albo zrobimy poważny związek albo wcale. To ma sens.Do tego jednak sam szacunek nie wystarczy. Uwielbiam cię. Szanuje. Lubie Twoje towarzystwo, zainteresowania i fenomenalne poczucie humoru, Jesteś pracowita, zaradna i skuteczna. Lubie to jak dbasz o swoją rodzinę i jak rozwiązujesz problemu. Ale to wszystko za mało aby stworzyć stały związek. Innymi słowy - pamiętając naszą rozmowę w PKP miałem czas, okazję i pretekst do tego aby się zakochać ale to się nie stało. Nie skoczę za Ciebie pod pociąg, nie oddam Ci swojej duszy, i nie zaufam w 100% we wszystkim.
Na peronie zapytałaś co ja bym chciał. Odpowiedziałem Ci. Nadal tak uważam. Rozumiem również że obecna sytuacja Ci nie odpowiada. I rozumiem "wóz albo przewóz". I tak jak powiedziałem w poniedziałek - jeśli to jest to czego chcesz to tak powinniśmy zrobić. Zależy mi na Tobie ale zabraknie tego na stały związek.
Aby była jasność przez "stały związek" rozumiem związek gdzie ludzie się kochają.
To co było między nami nazwałbym popularnym "friends with benefits". Szacunek, bycie miłym, wspólne robienie rzeczy i dotykanie, trzymanie za ręce, tulenie, całowanie i seks.
Mam tylko jedną nadzieję że uda nam się zachować te pierwsze (bycie znajomym). Wiem że ja na pewno będę chciał.
Mamy tutaj klasyczną sytuację. Tworzymy związek i chcesz iść dalej. Rozwijać go. Przejść na wyższy poziom. Albo zrobimy poważny związek albo wcale. To ma sens.Do tego jednak sam szacunek nie wystarczy. Uwielbiam cię. Szanuje. Lubie Twoje towarzystwo, zainteresowania i fenomenalne poczucie humoru, Jesteś pracowita, zaradna i skuteczna. Lubie to jak dbasz o swoją rodzinę i jak rozwiązujesz problemu. Ale to wszystko za mało aby stworzyć stały związek. Innymi słowy - pamiętając naszą rozmowę w PKP miałem czas, okazję i pretekst do tego aby się zakochać ale to się nie stało. Nie skoczę za Ciebie pod pociąg, nie oddam Ci swojej duszy, i nie zaufam w 100% we wszystkim.
Na peronie zapytałaś co ja bym chciał. Odpowiedziałem Ci. Nadal tak uważam. Rozumiem również że obecna sytuacja Ci nie odpowiada. I rozumiem "wóz albo przewóz". I tak jak powiedziałem w poniedziałek - jeśli to jest to czego chcesz to tak powinniśmy zrobić. Zależy mi na Tobie ale zabraknie tego na stały związek.
Aby była jasność przez "stały związek" rozumiem związek gdzie ludzie się kochają.
To co było między nami nazwałbym popularnym "friends with benefits". Szacunek, bycie miłym, wspólne robienie rzeczy i dotykanie, trzymanie za ręce, tulenie, całowanie i seks.
Mam tylko jedną nadzieję że uda nam się zachować te pierwsze (bycie znajomym). Wiem że ja na pewno będę chciał.
Związek zrobił ostatnie koło wokół planety szczęścia i wystrzelił się z orbity w kosmos. Potem była wymiana maili w których ona mnie obraża a ja uprzejmie pytam się o co chodzi, zadaje pytania dookreślające, wytykam nieścisłość i proszę o uzasadnienie. Żadnego nie dostaje - jedynie kolejny stek bluzgów. (poniższy przykład możesz pominąć jeśli wierzysz mi na słowo). [ja; ona]
Sam nie wiesz czego chcesz.
Tak. I powiedziałem Ci to na samym początku.
Najpewniej chciałbyś wskoczyć w majtki swojej byłej
Właściwie to nie. Seks z nią był fatalny.
ale nie zrobisz tego (przynajmniej oficjalnie) bo przecież już tyle złego na nią powiedziałeś... Sam fakt, że rozmawiasz z nią o miłości (którą musisz dzielić z tymi wszystkimi facetami - a to jest takie wkurzające) jaką to ona wciąż czuje do Ciebie jest żenujący.
Ona nie czuje do mnie żandnej miłości. I ja do niej nic takiego nie czuje.
No i oczywiście reszta kobiet - których jeszcze nie zaliczyłeś, bo podobno inwestowałeś w swój poprzedni związek. Wiem, że gdy byłeś z Martą, chciałeś "przygruchać" jeszcze jedną laskę na boku bo nie miałeś seksu - niestety, nie miałeś ani jaj by to zrobić ani pomysłu by zrozumieć dlaczego w Twoim związku nie ma seksu.
To z innego powodu. Po prostu uważałem że byłaby to zdrada. A seksu w naszym związku nie było z jednego powodu. Moja partnerka go nie chciała. Nic więcej.
Znam i inne Twoje pomysły - po wysłuchaniu ich, jest mi przykro, że poszłam do łóżka z kimś takim jak Ty.
Jakie pomysły?
Chyba to najlepszy czas bym zastanowiła się, dlaczego ulegam takim destrukcyjnym facetom jak Ty czy Marcin. To bardzo cenna dla mnie informacja - dziękuję. Chciałabym uprawiać seks a i może stworzyć z kimś szczęśliwy partnerski związek z prawdziwym facetem.
Taki masz do tego prawo. O tym że jestem wybrakowany, "uszkodzony" też informowałem w pociągu PKP.
Z mężczyzną, który jest gotowy mówić mi szczerze "co jest".
A to raczej starałem się robić.
Chcę stabilnego emocjonalnie człowieka w swoim łóżku, który nie staje na baczność, gdy dzwoni jego była i nie zachowuje się śmiesznie. Nie chce być świadkiem, gdy ślinisz się na myśl albo do swojej byłej, bo czuję że taka sytuacja jest żałosna.
Nic takiego nie miało miejsca.
Nie chce faceta, który szuka kogoś by wypłakać się w rękaw, wyżalić się jaki to jest pokrzywdzony bo ma "pod skórą" swoją byłą i chce się jakoś na niej zemścić.
Przepraszam jeśli tak mnie odebrałaś. Zwróciłaś mi raz uwagę na to w autobusie w drodze do poznania. Od tamtej pory przestałem. Potem była ta feralna rozmowa na schodach. Parodoksalnie to co wtedy mówiłaś bardzo mi pomogło. Nawet nie zdążyłem Ci podziękować.
Nie chcę oglądać kolejnych płaczliwych onanizacji i wywodów na temat tego jak bardzo ją kochałeś a ona ma Cię w dupie. Nie chce pokazówek, skrajnych nastrojów, krycia zazdrości o byłą za śmiercią matki.
Raczej uważam siebie za spokojnego faceta o stonowanych emocjach. Ale chyba masz rację - te tematy mnie ruszają.
Mam już dawno za sobą pierwsze miłostki z podstawówki czy nawet ze szkoły średniej - szukam mężczyzny, który się wyszalał, wie czego chce i można mu zaufać. Przy którym nie tracę czasu i czuję się kobietą.
Nie wyszalałem się. Nie wiem czego chce. A o zaufaniu ja nie decyduje. Przepraszam że masz wrażenie straty czasu. Żałuje i teraz pewnie postąpił bym inaczej.
Nawet nasze poglądy na temat relacji międzyludzkich są inne. Nawet w kwestii samego seksu - 2 minutowy seks zakonczony fiaskiem to niestety jest troche mało.
Mówią że każdemu się zdarza. A i ja Ci mówiłem że mi się zdarza przed seksem w Gdańsku. Okazało się że przy Tobie mogę tyle jak nigdy jeszcze wcześniej w życiu. Nie kontroluje tego.
Poza tym ja chcę budować trwałe relacje z innym człowiekiem a Ty przeprowadzasz jakiś pokrętny blizkreig miłosny - nagle uderza w Ciebie "to wspaniałe uczucie" i już wiesz, że chcesz być z tą osoba do końca. Są wróżki, kucyki, motylki w brzuszku, ślub, dzieci i Ty mszczący się na swojej byłej, która teraz rozumie co straciła. Może i miłość od pierwszego spojrzenia istnieje, ale Twoja wizja jest na jakaś cienka w nogach. Ponadto, nie chcę Ci przeszkadzać w Twoich poszukiwaniach - będę trzymać za Ciebie mocno kciuki. Mam nadzieję, że większej ilości kobiet strzelisz tę historię i wreszcie będziesz miał kolejne linie do nacinania na swoim łóżku :). Naprawdę Ci tego życzę, bo widzę, ze tego potrzebujesz.
Nie mam nic na swoją obronę. Chcesz miłości a ja nie mogę Ci jej dać. Chcesz długiego seksu a ja czasami nie daje rady. Chcesz stałego związku a ja nie.
Jestem zaskoczony twoją żywiołową reakcją. Obrażasz mnie i prowokujesz (np: "To przykre. Mam płakać razem z Tobą czy co?"). Używasz takich słów jak "żałosne" "jesteś hujem" "zmarnowałam czas" "jak 12latek". Ale ja naprawdę nie wiem co takiego złego zrobiłem. tzn: jestem świadom swoich ułomności ale nie żeby wywoływały one taką reakcję. Umówiliśmy się na związek przyjaźni z seksem. Byłem przyjacielski i uprawialiśmy seks. Zaproponowałaś coś więcej a ja odmówiłem.
Dlaczego chciałaś tworzyć ze mną stały związek skoro myślisz o mnie te wszystkie rzeczy które napisałaś i powiedziałaś przez telefon? Dlaczego nie skorzystałaś z lepszej oferty jeśli taką dostałaś? Jeśli seks ze mną Ci nie odpowiadał dlaczego od razu o tym nie rozmawialiśmy? Dlaczego nie w trakcie? Dlaczego na dworcu kazałaś sobie przypomnieć nasze ustalenia co do związku i zgodziłaś się z nimi? Dlaczego namawiałaś mnie abym zgadzał się na to aby na jakieś wesele iść z obcą babą? Dlaczego na dworcu zaproponowałaś abyśmy spotykali się z innymi ludźmi?
W odpowiedzi dowiedziałem się że chuj pisze się przez "ch".
A TERAZ PUNKT KULMINACYJNY!
Miałam wczoraj świetny seks, najlepszy od ponad roku, jest mi dobrze, facet jest zrównoważony
Jeśli dobrze liczę to 16h temu napisałem Ci "nie" na Twoją propozycję stałego związku. A ty wczoraj byłaś już z kimś innym?
Nie rozumiem pytania - od ponad 16 godzin nie powinno CIę obchodzić co robię i z kim sypiam.
Nie wiem - szukam jakiejś zgrabnej metafory dla tego związku. Jakieś wybuchowe zakończenie związku wystrzelone w kosmos. Czarna dziura? Brązowy karzeł? A może po prostu spalił się w słońcu... ze wstydu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz