Mam problem ze spaniem. Jest druga w nocy kiedy to pisze. To jeszcze nie najgorsza godzina. Często kładę się o 4 rano kiedy za oknem wstaje słońce i ptaki napierdalają na głupie.
Mój problem nie polega na tym że nie jestem zmęczony. Jestem - przecież się nie wysypiam. Chodzi o łóżko. I nie chodzi o wygodę bo to bardzo dobry materac, silikonowy, drogi, duży. Z łóżkiem wszystko jest w porządku. Nie chodzi też o problemy z zaśnięciem. Jak się kładę to zasypiam. Zwykle doprowadzam się do takiego stanu że bardziej przypomina to raczej tracenie przytomności.
Po prostu przyzwyczaiłem się do tego, że łóżko jest bardziej miejscem budowania więzi z partnerką. Moja ex zupełnie tego nie rozumiała. Dla mnie spanie razem było czymś bardzo ważnym. Do tego stopnia było to istotne, że zaliczałem to do kategorii "wspólnie spędzonego czasu". To coś niesamowitego dla mnie. Kojarzycie ten stan kiedy wasz umysł odaltuje. Nie przypomina wam to czegoś? Profesjonalna nazwa to chyba "utrata ego". Tracimy swoją osobowość, przestajemy być sobą, przestajemy być w czasie i miejscu. I co? Macie to?
Orgazm do cholery! Przecież podczas orgazmu znika świat, poczucie samego siebie, jedność z partnerką a niektórzy odczuwają jedność ze światem. No teraz to myślę że wielu się zemną zgodzi że spanie to taki długi rozciągnięty, subtelny, delikatny, zwiewny orgazm otulający nasze ciało i umysł na cała noc.
Spanie samemu traci na jakości tak samo jak walenie konia. Jakoś nie śpieszy mi się do łóżka. Nie widzę potrzeby, sensu. Nie chcę marnować tego czasu. Najchętniej nie spałbym wcale. Piję kawę, pracuje i oglądam Gotowe na wszystko.
Maże o tym ciepłym miękkim i "poręcznym" ciałku pod pierzynką. W nocy tulę poduszki i mam odruch głaskania. Chce czuć czyjś oddech na karku, rytmiczne ruchy piersi, słyszeć oddech a nawet cmokanie, mlaskanie i pochrapywanie tej drugiej osoby. Chce czuć każdy drobny ruch a nawet emocje.
Ok. Dosyć pokazywania mojego softspot. Mam swoje słabości. Spanie z kimś (w sensie serio spanie z kimś) jest jedną z moich słabości. Bardzo za tym tęsknie. Rozumiem facetów którzy płacą dziwkom za to aby nocowały z nimi. Mógłbym umówić się... nie wiem... z sąsiadka aby przychodziła o 12tej i kładka się w łóżku razem ze mną. Tylko po to aby rano razem wstać i się rozejść. Nawet bez słowa.
Tak miałem z Justynką i póki chodziło tylko o spanie było ok. Musiała ona jednak zacząć gadać i nie skończyło się to za dobrze :(
I w takiej chwili chyba ci współczuje bo nawet po kłótni gdy kładę się o do łóżka i wiem że on tam leży niby obrażony, plecami do mnie to i tak czuje jego ciepło i bicie serca i wiem że rano obudzę się w jego ramionach. Gdy go nie ma też nie spieszę się do łóżka no bo i do kogo
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę że prostytuki mogły by dawać zniżkę na samo nocowanie. Po ciężki dniu pracy mogły by się wykąpać, zjeść kolacje i wyspać w łóżku. W zasadzie to nie musiała by być prostytutka. ktokolwiek.
OdpowiedzUsuńMoże powstała by taka strona jak airbnb.com w której można by w ten sposób organizować sobie przytulane noclegi :D
Chyba się tym zajmę niezły pomysł na biznes hahahah !!!!
OdpowiedzUsuń