- nic nie zrobimy i dalej będziemy orbitować wokół siebie z tym nieznośnym napięciem
- zerwiemy wszelki kontakt i pójdziemy w swoją stronę
- romans o którym nie powiemy Twojemu chłopakowi - zobaczymy jak nam będzie i co wyjdzie to wyjdzie
- zerwiesz z Kubą"
Marcysia jeszcze nie usłyszała tych słów więc nie wiem którą opcję wybierzemy. Jutro idziemy do kina. Sama rozmowa z tym kinem była zabawna. Ja jej mówię, że idę do kina i czy idzie ze mną. A ona na to, że byłaby to randka i że ma chłopaka więc chyba nie. Ja na to, że to zależy jak do tego podejdzie. Natychmiast odpisała: "Więc podchodzę do tego właściwie i idę ;)"
Wyjaśnię może kontakt. Kuba z kolegami i swoją dziewczyną wybrali się na długo planowane wakacje rowerowe po mazurach. Okazało się że Marcelinie nie bardzo to pasuje. Rower jej się psuł, opaliła sobie kark i miała odciski na wszystkich palcach. Chłopaki ciągle gadali o hobby i nikt się nią nie zajmował. Zrobiła scenę, zsiadła z roweru przy dworcu, wsiadła w pociąg i wróciła do domu. Jej chłopak został i dalej pedałuje ze swoimi kolegami przez mazury a Marcysia siedzi sama w domu przez jeszcze następne 5 dni. Rozczarowana, zła i rozgniewana. Pytała się czy dam radę dzisiaj przyjechać na naleśniki. Naleśniki! :D
W poprzednim poście pisałem o całej tej sprawie i zastanawiałem się czy mogę mojemu kumplowi odebrać laskę. W zasadzie to nie. Pytanie było inne. Czy powinienem to robić. To dwie różne sprawy. Mogę to zrobić bo mam taką możliwość i chcę. Chcę bo mi się podoba. Jest takie równanie w prakseologii jeśli chcesz i możesz to na pewno to zrobisz. Jeśli czegoś nie robisz to albo nie masz możliwości albo tak naprawdę nie masz na to ochoty.
Teraz uwaga - będzie trochę smutno. Z tym równaniem to tylko wymówka ubrana w ładne słowa. Nie jestem głupi. M. zerwała ze mną bo się w kimś zakochała. Ten koleś ją podrywał i ją poderwał. Co prawda powody naszego zerwania były inne ale on był bodźcem / pretekstem. Widzę co się dzieje. Zostałem skrzywdzony i mszczę się krzywdząc innych. To takie clishe, że ja pierdole. Jakis psycholog którego imienia nie pomnę mówił o tym że z tego własnie biorą się wszystkie problemu ludzkości. Z takie sytuacje często eskalują. Z jego obliczeń wynika że problemy ciągnąć się mogą przez 7 pokoleń. Podręcznikowym przykładem jest wykorzystanie dziecka. Skaza przenoszona jest na relacje z rodziną i np: nadopiekuńczo podchodzi do dzieci. Takie dzieci dorastają z wyuczoną bezradnością i nienawiścią do matki. Dzieci tych dzieci mają jakieś inne problemu itd itd. Jeden syf prowadzi do kolejnego. Kluczem jest przerwanie tego błędnego kręgu.
Brzmi to bardzo mądrze, dojrzale i ... dobrze. Super że posiadam taką wiedzę. Dzięki temu mogę być lepszym człowiekiem i przyczynić się do tego, że świat będzie lepszy. Wybaczcie patetyzm ale chciałem uzyskać efekt kontrastu kiedy napisze wam, że mam to gdzieś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz