Czas napisać co było nie tak.
Z M. mieliśmy to połączenie umysłów. Pracowały na tych samych falach. Myśleliśmy często równocześnie to samo. Nasze mózgu wspierały się i pozytywnie oddziaływały na sienie. Podobnie nasze serca biły razem tą samą emocją. Odczytywałem jej stany i nastroje i potrafiłem je poprawiać. A ona moje. Jedynie penis i cipka nie mogły znaleźć tego połączenia i były zupełnie zdesynchronizowane.
"Nie można zmuszać osobę, którą się kocha do seksu" - jak tutaj walczyć z tym argumentem. No to też ją nie zmuszałem. Okazało się, że Monika jest tez odporna na romantyczne kolacje, muzykę nastrojową i szampana. Odporna jest na wyraźne sugestie w stylu macania pośladków i całowania szyi. Raz tuląc przy filmie zacząłem rozpinać jej rozporek to się szczerze, bez ironii i bez pretensji w głosie zapytała: "ty chcesz seks uprawiać?". Zapytała bo chciała wiedzieć bo... jakoś mojej ręki w jej gadkach nie odczytała jako dostatecznego sygnału. Potem sporo gadaliśmy o tym. Ja po miesiącu (dwóch albo trzech) postu wspominałem, że mam ochotę. Ona się obrażała o to, podnosiła napięcie. Ja z gulą w gardle i grudą w kroczu też nie miałem najlepszego humoru. Miałem jej za złe. Dopadał mnie smutek. Po latach okazało się że jest to skuteczne i mieliśmy ten seks w końcu. Ona z przymusu, bólem fizycznym i cierpieniem psychicznym a ja z frustracją i gniewem.
To było jak rytuał. Jest ok. Po 2 tygodniach mam dosyć masturbacji. Wspominam, macam <sic!> grunt. Ona podaje ten swój argument. Ja się wycofuje. jeszcze tydzień. Myślę o zdradzie, myślę źle o niej. Kolejny dzień, łapie doła. Ogarnia mnie apatia. przestaje się onanizować. Cierpię. Ona to widzi. Nie może znieść. Lądujemy w łóżku.
Spójrz na tytuł posta. Ostatnie dwa lata M. chciała tylko abym skończył jak najszybciej.
Była jednak nadzieja. M. brała tabletki które spowodowały u niej obniżenie libido i suchość (stąd ból). Kiedy była nastolatką nałogowo się masturbowała. Więc żyłem smakiem przyszłych rozkoszy erotycznych jak tylko przestanie brać. I stało się. Jej libido się poprawiło. Suchość zniknęła i miała ochotę często. Bardzo często. Ale nie zemną.
Tutaj nakłada się kilka rzeczy na siebie. Splot kilku rzeczy:
- Przyzwyczailiśmy się do pewnej rutyny w seksie, którą trzeba by było przełamać. Moc przyzwyczajeń jest silna. Jej seks ze mną kojarzył się ze smutnym i bolesnym obowiązkiem a mi z wykorzystaniem i frustracją.
- Nasz związek trwał długo. Zaręczyny były trochę papierowe (och. proszę przypomnijcie mi aby opisał wam zaręczyny - jedyne takie w Polsce). Brak planów na ślub i dzieci. Ja chciałem ale ona nie. Zauroczenie opadło (jej bardziej niż mi). Intymność kulała a zaangażowanie związane było tylko wspólną pracą. Wyczerpały się tematy do rozmów. Mieliśmy osobne hobby. Mało czasu spędzaliśmy razem (poza pracą).
- Różne ambicje. Osiągnęliśmy coś w życiu. Wspólna praca dała nam średni zarobek, stabilną sytuację. Mam 30 lat. Zacząłem się uspakajać i cieszyć się tym co mam. Marta ma bardzo wygórowane ambicje. Bardzo ryzykowne.
- Akurat wtedy M. się zakochała w naszym kliencie. Gość poderwał ją normalnie jak się podrywa dziewczyny. Łyknęła to jak młody pelikan, jak nastolatka. Poczuła zew serca i postanowiła odejść.Gość zarabia nieco więcej i jest starszy (M. jest mniej więcej w moim wieku). Nie jest specjalnie pięknym gościem. Mają wspólną pasję - kajaki.
Never underestimate the power of love. Miłość była tym bodźcem, który pchnął ją do tego aby któregoś dnia usiąść i pogadać ze mną. Nie przyznała się że była zakochana. Powiedziała mi to wczoraj. Wtedy powiedziała, że nie czuje się dobrze w związku. Pewnie większość z was słaby wtedy zimny pot i wpadliście w panikę ale nie ja. Spokojnie przeanalizowaliśmy sytuację. M. nie potrafiła wskazać dokładnie co jej nie pasuje. Udało mi się wydobyć że ma oczekiwania wobec swojego partnera:
- Starszy od niej
- Sam zarabia więcej niż ona, ma własny biznes, własną pracę
- Dobrze zbudowany
- Podziela jej pasję, jej hobby i wspólnie z nią je realizuje
- Jest pełen werwy, życia, wigoru, ruchliwy, energiczny
- ... itp
Zacytuje argument sprzed kilku lat: "Nie można zmuszać osobę, którą się kocha do seksu" - ale oczekiwać, że będzie wyglądać jak gwiazda filmowa już można? Pozbawiać mnie mojej pasji można? WTF?
M. przyszła do mnie informacją że nie jest szczęśliwa i pytaniem: "Co z tym zrobimy?". Zwykle tak rozwiązujemy problemy. Analizujemy i wrzucamy sugestie. Po tej analizie wniosek był tylko jeden. Musimy się rozstać bo inaczej zmarnujemy sobie życie. Nie mogę być kimś kim nie jestem. Zaskoczyło ją to... ale nie aż tak bardzo. Technicznie rzecz biorąc ja to powiedziałem ale jak pisałem wcześniej mamy ten mindconnection co sprawia, że myślimy razem i oboje w rozmowie wiedzieliśmy do czego ona prowadzi.
Normalni ludzie zrobili by z tego kłótnię. Pogodzili by się. Po roku wzięli ślub i dalej darli koty o nie wiadomo o co. Niezgodność charakterów. A potem rozwód. Nie daj boże któremuś przyszło by do głowy naprawiać związek dzieckiem. Dodatkowa tragedia. To co my zrobiliśmy to było mistrzostwo świata. Idealnie wyczuliśmy moment. Jak artysta, który umiera u szczytu swojej kariery.
Wierzcie Ci. Pewnie kości was aby dawać rady ale darujcie sobie. Przeanalizowałem to wielokrotnie na różne sposoby (może nawet za dużo). To była najtrafniejsza, najlogiczniejsza i najrozsądniejsza z możliwych decyzji.
Obecnie M. mieszka 400m od swojego nowego chłopaka, który mieszka z dziewczyna z którą ma dziecko (8 lat) i nie zamierza samodzielnie rozwiązać sytuacji bo czeka na "odpowiedni moment".Z tą kobieta nie ma ślubu i jej nienawidzi bo go zdradza regularnie. Do tego mieszka u rodziców którzy wrócili z kanady którzy też zdradzali się na potęgę. Z myślącej, rozsądnej i konkretnej dziewczyny zrobiła się maniaczka szamanizmu, przekazów, która "czuje rzeczy" zamiast je analizować i rozumieć, zajmuje się medycyną naturalną. Nie wiem czy czyta horoskopy.
PS I love U & Fuck U
Bardzo przewrotny koniec tej historii...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Wam nie wyszło, no ale jeśli życie seksualne było nieudane, to ciężko...
No i przykra sprawa, że Cię zdradziła, że poznała kogoś w czasie bycia z Tobą jeszcze. Coś o tym wiem....
Pozdrawiam ciepło i powodzenia w znalezieniu Prawdziwej Miłości.:)
Marta to była prawdziwa miłość. Prawdziwa która wyparowała tak jak paruje prawdziwa woda. A że z pustego kupa się nie napijesz to go wywalasz.
OdpowiedzUsuńSmutne i prawdziwe znam wiele takich przypadków nie jesteś sam czasami obawiam się o swój związek i wymyślam różne cuda aby nie popaść w rutynę. Tylko czy to mi się udaje ?
OdpowiedzUsuńHej Sówka. Chce Ci się. A to już coś.
OdpowiedzUsuń